W dobrym tonie jest deklarowanie chęci kompromisu. Wiedzą o tym strony i zakładają po cichu, że kompromis, kompromisem, a i tak ich będzie na wierzchu.
Idealnie byłoby gdyby obie strony pozostały przy swoim, a przyjęte rozwiązanie nie było niczyją przegraną. Ale do takiego kompromisu potrzebny jest stosunkowo mały wkład dobrej woli i stosunkowo duży wkład „tęgiej głowy”. W naszych realiach równie trudno o jedno, jak i drugie. Nie dlatego, że cierpimy na totalny w tym obszarze deficyt. Tylko dlatego, że mądrość – w przeciwieństwie do jej braku – potrzebuje przyjaznych warunków do trwania, rozwoju i zaznaczania swojej w życiu społecznym obecności. My wolimy – inaczej. Dlatego przychodzi nam często egzystować w rzeczywistości, która powstała z krzyżówki dużego wkładu złej woli i małego lub wręcz żadnego udziału tęgiej głowy.
Jak działa mądry kompromis– najlepiej pokazać na konkretnym przykładzie. Są dwie – nie do pogodzenia: jedni uważają, że świat się zmienia, a drudzy wprost przeciwnie. Bardziej przekonuje nas to pierwsze. Do znudzenia powtarzamy za Heraklitem przekonanie, że nie ma w tym świecie stałości, że panta rei, że życie jest jak rzeka. Obrazowe, przekonujące i byłoby pięknie, gdyby nie znalazły się przekorne dusze, które uważały, że jest wprost przeciwnie. Mało, że tak uważali, to jeszcze potrafili do udowodnić. Zaatakowali ruch. I na kilka sposobów udowadniali, ze jest niemożliwy. Np. tak: jeśli zawodnik ma do pokonania jakiś dystans, to wpierw musi pokonać połowę tego dystansu, ale przedtem – połowę połowy i tak w nieskończoność. A ponieważ nie sposób pokonać nieskończonej ilości odcinków, w skończonym czasie – dlatego ruch jest niemożliwy.
Takie rozrywki intelektualne wymyślali sobie starożytni filozofowie wbijając ćwieki w ludzką mądrość na ponad dwa tysiące lat – jak rozwiązać ten paradoks. Ale my nie o tym. My o kompromisie. Jaka jest ścieżka kompromisu pomiędzy tak przeciwstawnymi sobie poglądami?
Przyzwyczajeni do złych przykładów kompromisu szukalibyśmy w konstrukcja mówiącej o tym, że czasami jest tak, a czasami jest tak. Typowe rozwiązanie w formule: ni to pies, ni to wygra. Błąd! Wynalazca atomów, wskazał kompromis, który wydawał się niemożliwy. Przyznał racje obu stronom. Racje mają ci, którzy twierdzą, że zmiana jest niemożliwa, gdyż atomy są właśnie takie. Ale rację też mają ci, którzy twierdzą, że świat się zmienia. Takie są rzeczy, które składają się z atomów.
O Demokrycie wspomina się rzadko, uznając, że skoro rozbiliśmy atomy, to jesteśmy mądrzejsi i pora umieścić tego gościa w muzeum. Przy okazji tej technologicznej euforii zapomnieliśmy o trzeciej drodze jako sposobie myślenia znamiennej dla prawdziwego kompromisu. Takiego, gdzie każdy pozostaje przy swoim, a jest jeszcze mądrzej, niż było.
Do trzeciej dogi potrzebna jest odrobina dobrej woli i duży wkład „tęgiej głowy”. Skoro już sobie o tym przypomnieliśmy – będzie mądrzej. Jest taka nadzieja.
Tadeusz Wojewódzki
10 komentarzy “Tadeusz Wojewódzki, Trzecia droga”
Mówi się, że życie – to sztuka kompromisu, i trudno się z tym nie zgodzić. Gęstość zaludnienia na naszej planecie rośnie lawinowo i mało kogo stać na „komfort” odgrodzenia się od innych ostrokołem lub despotyczne podporządkowanie sobie otoczenia. Paradoksalnie mądry kompromis to nie tylko ustępstwa a przede wszystkim korzyści, których nie sposób ignorować żyjąc w świecie wysoko rozwiniętej „kultury społecznościowej”.
Doskonały przykład mądrego kompromisu na gruncie filozoficzno-światopoglądowym przytacza autor powyższego felietonu. Nie każdy jednak aspiruje do miana Demokryta naszych czasów. Inne, mniej filozoficzne są także problemy, z którymi stykamy się na co dzień. Znacznie łatwiej bowiem o kompromis w sferze teoretyczno-światopoglądowej od którego nie zależą tak trywialne czynniki jak zasobność naszego portfela, warunki pracy czy ilość czasu, który mamy dla siebie nie wspominając o przyszłości naszych dzieci.
Jeżeli zatem kompromis w realnym życiu jest możliwy to nie można zapomnieć o kilku „filarach” na których powinien się opierać:
1.Wspólny cel – jakkolwiek pragmatyczny nie wydaje się to być argument leży on u podstaw udanego kompromisu. Ostatecznie, wszelkie działania, które podejmujemy zmierzają do realizacji jakiegoś celu lub celów. Jeżeli zdajemy sobie sprawę z motywów postępowania obu stron może się okazać że dążą one do wspólnego celu, a spór dotyczy jedynie drogi, która jest nie ważna.
2.Poświęć pionka by ocalić królową. Szachowa retoryka w połączeniu z zasadą wzajemności ustępstw to także dobra recepta na kompromis. Ideałem było by przyznanie racji oponentowi nie rezygnując z własnych pozycji, jednak „takie rzeczy tylko w Erze” lub u Demokryta. Jeśli więc skazani jesteśmy na ustępstwa dobrze jest kierować się hierarchią priorytetów. Nie ważne jak dużo małych ustępstw poczynimy, dopóki nie rezygnujemy ze spraw, które są dla nas kluczowe. Paradoksalnie, im większej ilości ustępstw dokonamy tym większe mamy szanse na udany i trwały kompromis; układ, w którym tracąc jedno zyskujemy coś innego.
3.Kompromis tak, ale nie wbrew sobie. Nie chce przez to powiedzieć że w kompromisie zawsze „moje musi być na wierzchu”. Każdy z nas posiada jednak własny system wartości i o ile temat kompromisu dotyczy sfery prywatnej dobrze jest nie podejmować ugody „za wszelką cenę”. Kompromis z własnym sumieniem może pociągać za sobą poczucie winy, które jako czynnik demotywujący utrudni realizację założonych celów. Sytuacja taka może również spowodować że osiągnięty kompromis nie będzie trwały.
Abstrahując od taniego behawioryzmu, mądry kompromis widzi mi się jako trwały układ w którym bilans zysków i strat dla obu stron jest dodatni. Chociaż „tęga głowa” wydaje się tu zbędna bez „dobrej woli” się nie obejdzie. Jest nadzieja?
Mówi się, że życie – to sztuka kompromisu, i trudno się z tym nie zgodzić. Gęstość zaludnienia na naszej planecie rośnie lawinowo i mało kogo stać na „komfort” odgrodzenia się od innych ostrokołem lub despotyczne podporządkowanie sobie otoczenia. Paradoksalnie mądry kompromis to nie tylko ustępstwa a przede wszystkim korzyści, których nie sposób ignorować żyjąc w świecie wysoko rozwiniętej „kultury społecznościowej”.
Doskonały przykład mądrego kompromisu na gruncie filozoficzno-światopoglądowym przytacza autor powyższego felietonu. Nie każdy jednak aspiruje do miana Demokryta naszych czasów. Inne, mniej filozoficzne są także problemy, z którymi stykamy się na co dzień. Znacznie łatwiej bowiem o kompromis w sferze teoretyczno-światopoglądowej od którego nie zależą tak trywialne czynniki jak zasobność naszego portfela, warunki pracy czy ilość czasu, który mamy dla siebie nie wspominając o przyszłości naszych dzieci.
Jeżeli zatem kompromis w realnym życiu jest możliwy to nie można zapomnieć o kilku „filarach” na których powinien się opierać:
1.Wspólny cel – jakkolwiek pragmatyczny nie wydaje się to być argument leży on u podstaw udanego kompromisu. Ostatecznie, wszelkie działania, które podejmujemy zmierzają do realizacji jakiegoś celu lub celów. Jeżeli zdajemy sobie sprawę z motywów postępowania obu stron może się okazać że dążą one do wspólnego celu, a spór dotyczy jedynie drogi, która w końcowym rozrachunku jest nie ważna.
2.Poświęć pionka by ocalić królową. Szachowa retoryka w połączeniu z zasadą wzajemności ustępstw to także dobra recepta na kompromis. Ideałem było by przyznanie racji oponentowi nie rezygnując z własnych pozycji, jednak „takie rzeczy tylko w Erze” lub u Demokryta. Jeśli więc skazani jesteśmy na ustępstwa dobrze jest kierować się hierarchią priorytetów. Nie ważne jak dużo małych ustępstw poczynimy, dopóki nie rezygnujemy ze spraw, które są dla nas kluczowe. Paradoksalnie, im większej ilości ustępstw dokonamy tym większe mamy szanse na udany i trwały kompromis; układ, w którym tracąc jedno zyskujemy coś innego.
3.Kompromis tak, ale nie wbrew sobie. Nie chce przez to powiedzieć że w kompromisie zawsze „moje musi być na wierzchu”. Każdy z nas posiada jednak własny system wartości i o ile temat kompromisu dotyczy sfery prywatnej dobrze jest nie podejmować ugody „za wszelką cenę”. Kompromis z własnym sumieniem może pociągać za sobą poczucie winy, które jako czynnik demotywujący utrudni realizację założonych celów. Sytuacja taka może również spowodować że osiągnięty kompromis nie będzie trwały.
Abstrahując od taniego behawioryzmu, mądry kompromis widzi mi się jako trwały układ w którym bilans zysków i strat dla obu stron jest dodatni. Chociaż „tęga głowa” wydaje się tu zbędna bez „dobrej woli” się nie obejdzie. Jest nadzieja?
Czasami mówimy: może być jeszcze gorzej. Czy nie możemy myśleć (i działać), aby było choćby odrobinę lepiej?
Kiedy włączam współpracowników do współdecydowania, a zatem do wzięcia odpowiedzialności za to, co będą wykonywali, słyszę: „decyduj, bo jesteś dyrektorem, a my się podporządkujemy”. To znaczy: przyznam rację, chociaż się nie zgadzam z tą racją. Kompromis pozwala odnaleźć trzecią drogę
„Mądrość potrzebuje przyjaznych warunków do trwania, rozwoju i zaznaczania swojej w życiu społecznym obecności” – czytam w felietonie. To niby proste, ale jakże trudne.
Nie potrafimy pracować zespołowo. Kiedyś usłyszałam opinię o znajomym liderze lokalnym. On o wiele więcej by zrobił, gdyby „JA” zamienił na „MY”. Indywidualiści, „grający na siebie”, tłumią zespołową aktywność. Tu nie ma miejsca na kompromis.
Z tekstu tego felietonu nie wynika teza o ustępstwie. Wprost przeciwnie. Szuka się drogi dzięki której nikt nie musi ustępować.
Kompromis wymaga odwagi i mądrości.
W dzisiejszych czasach nie jest on popularną metodą rozwiązywania trudnych spraw, napięć, konfliktów, co zresztą bardzo wyraźnie daje się zaobserwować w naszym codziennym życiu. Z jednej strony, to tak naprawdę nie chcemy /tak mi się wydaje/, z drugiej zaś nie potrafimy się ze sobą dogadać, pójść na ugodę, dojść do rozwiązania problemu, a co za tym idzie mamy nie kończące się spory.
Kompromis jest tak bardzo potrzeby w relacjach z drugim człowiekiem. Czy jesteśmy w stanie dopuścić do siebie myśl, że druga strona może też mieć choć trochę racji?. Upieramy się przy swoich i żadna ze stron nie potrafi i nie chce zrezygnować, a tym samym poświęcić nawet części z nich. Kompromis to także sztuka rozmowy. Wysłuchajmy więc drugą stronę, jej argumentów, rozważmy racje drugiej strony. W pójściu na kompromis ważnym jest aby obie strony wykazały dobrą wolę porozumienia, bo kompromis wymaga ustępstw, a czasem to nawet jakiegoś „poświecenia” czy zmiany punktu widzenia. Nie oznacza to jednak naszej słabości, jest wyrazem naszej mądrości – „Mądry kompromis jest wart więcej niż tysiąc zwycięstw”
Po przeczytaniu niektórych powyższych komentarzy muszę przyznać, że mam powód do radości : jest nas kilkoro, kilkoro ludzi, którzy myślą podobnie. Zgadzam się, że musimy głośno, konsekwentnie i przy każdej nadarzającej się okazji mówić o takich zachowaniach, które sprzyjają budowaniu i scalaniu a nie burzeniu. Dotyczy to każdej przestrzeni naszego życia. Żyjemy w czasach, gdzie nie ma potrzeby usprawiedliwiania swoich wyborów, gdzie wolność interpretowana jest jako brak ograniczeń zewnętrznych przy podejmowaniu decyzji, a prawda okazuje się pojęciem bardzo niejasnym ponieważ prawdziwym jest to, co w danej sytuacji okazuje się skuteczne. Tak więc prawdę można „naginać” w zależności od okoliczności.
I jak tu można mówić o kompromisie, o budowaniu? Jak widać, w naszym świecie tworzenie warunków, które sprzyjają pożądanym przez nas zachowaniom jest bardzo trudne. Nie możemy się jednak poddawać. Życzyłabym wszystkim, a przede wszystkim sobie, abyśmy w tym nieuporządkowanym i nieprzewidywalnym świecie mogli czasami zatrzymać się na chwilę i zastanowić się, dokąd zmierzamy, co należy zrobić, aby nie niszczyć siebie i świata. Pozdrawiam.
W 100% zgadzam się z Julką. Czasy w jakich przyszło mam żyć to ciągła gonitwa, niedostrzeganie obok drugiego człowieka i to co on ma do powiedzenia. Niekiedy zapominamy nawet o najbliższych i o ich potrzebach. Liczę się ja, tu i teraz!!! Nie ma mowy o żadnym kompromisie, nawet jeżeli nie mam racji, nie przyznamy się do tego , bo ” moje musi być na górze”. Jest to przykre. Czy nie lepiej, tak jak pisze Julka połączyć siły i wspólnie coś zbudować, cieszyć się ze wspólnego sukcesu. Kompromis nie jest słabością – to otwartość na ludzi i świat.
Co oznacza kompromis?
W dzisiejszych czasach kompromis jest źle interpretowany. Jestem o tym przekonana po moim uczestnictwie na ostatnich wykładach. Nawiązuję tu do dyskusji dotyczącej kompromisu w małżeństwie. Najczęściej jest on kojarzony z pasożytniczym życiem jednego z małżonków, manipulacją i uległością. Poświęcenie siebie, aby sprawić komuś przyjemność, to nie to samo co kompromis. Kompromis jest wówczas, gdy obie osoby dojdą do porozumienia, znajdą wyjście z niewygodnej dla nich sytuacji. Należy otworzyć serca i umysły, mówić czego oczekujemy i co jesteśmy w stanie dać. Jak mało mówiły o swoich uczucia i pragnieniach tłamsząc je w sobie. Przytakujemy innym dla wygody sytuacji lub dla aprobaty otoczenia, choć jesteśmy innego zdania.
Pani Julio, ma Pani dobre pióro i przekonujący, gdyż merytoryczny styl argumentacji. Pani diagnoza: „Dziś posiadanie racji kojarzy się nam z siłą, mądrością i wiedzą, a pójście na kompromis…ze słabością. Myślę, że czasy, w których żyjemy nie sprzyjają deklaracji chęci kompromisu. Ludzie przepychają się i wzajemnie przekrzykują, każdy chce być górą, każdy chce być nieomylny i idealny. A może dobrze by było czasami, tak dla wspólnego dobra połączyć swe siły i zacząć razem budować zamiast ciągle tylko burzyć?”=> pokrywa się z moją. Powód to do radości? Umiarkowanej.Co w takiej sytuacji robić? Przede wszystkim należy o tym mówić. Głośno, przy każdej okazji, konsekwentnie. Po wtóre tworzyć warunki sprzyjające pożądanym przez nas zachowaniom.Czyli model organizacji i model domu. Wyścig szczurów niszczy i jedno i drugie.
W XXI w. trudno o kompromis. Żyjemy w ciągłym biegu, gonimy często za czymś co jest nieosiągalne, ponieważ zazwyczaj okazuje się, że zdobycz i tak nie daje nam satysfakcji. W tej pogoni zapominamy o innych, często nie mamy czasu, aby się na chwilę zatrzymać i zauważyć drugiego człowieka. Wolimy mieć niż być. A żeby osiągnąć kompromis potrzebna jest chociaż odrobina dobrej woli i poświęcenie uwagi drugiemu człowiekowi. Należy włożyć w to wysiłek-i tu zaczynają się schody…W tej gonitwie szczurów, którą obserwujemy w dzisiejszej dobie ludzie wolą niejednokrotnie uparcie trwać przy swoich racjach, bo tak jest znacznie łatwiej, szybciej i wygodniej. A kompromis osiąga się poprzez wysłuchanie, zrozumienie drugiego człowieka, przemyślenie sobie jego argumentów oraz ewentualne dopuszczenie do siebie myśli, że być może my sami racji nie mamy. Dziś posiadanie racji kojarzy się nam z siłą, mądrością i wiedzą, a pójście na kompromis…ze słabością. Myślę, że czasy, w których żyjemy nie sprzyjają deklaracji chęci kompromisu. Ludzie przepychają się i wzajemnie przekrzykują, każdy chce być górą, każdy chce być nieomylny i idealny. A może dobrze by było czasami, tak dla wspólnego dobra połączyć swe siły i zacząć razem budować zamiast ciągle tylko burzyć?