FELIETOMANIA:
Co sądzisz o naszym przesłaniu: „Nie wściekaj się na ludzi, że są jacy są. Staraj się nazwać „to coś” – bez epitetów, emocji, obrażania. Nazwiesz – zrozumiesz – znajdziesz sposób na zmianę. Na KLUCZ DO LEPSZEGO”?
TADEUSZ WOJEWÓDZKI:
Zadajesz to pytanie akurat w 80 rocznicę wyzwolenia Auschwitz. Trudno nie mieć emocjonalnego stosunku do tego, co Niemcy wyprawiali w Auschwitz. Jak tu nie mieć emocji?
Ale spróbujmy. Jak to co miało miejsce w Auschwitz nazwać? Oczywiście z taką perspektywą, jaką sugerujecie – jako klucz do lepszego.
Kluczem jest odpowiedź na pytanie o to jacy ludzie mogli coś tak potwornego zaplanować i zrealizować? Jakie mieli mózgi i serca? Albo mniej poetycko: jak nazwać ich sposób myślenia ? Czyli jaką wiedzą i jakimi wartościami dysponowali?
Była to wiedza pozorująca naukę. Niemiecki Instytut Badania Higieny Rasy mówił o wyższości rasy niemieckiej. W części teoretycznej. W praktycznej uściślano zasady postępowania wobec Żydów i Romów jako osób rasowo obcych, mniej wartościowych i „aspołecznych”.
Jaki to model myślenia? Fundamentem jest podział ludzi na swoich i obcych. Swoi to prawdziwi Niemcy. Obcych należy zidentyfikować i oznaczyć. W następnej kolejności – wyeliminować w procesie zakończonym fizyczną eliminacją.
Tak określona wiedza ma swój fundament wartości oraz zbudowany na nim kontekst emocjonalny. W interesującym nas przypadku była to nienawiść zbudowana na fałszywych przykładach potwierdzających tzw. prawdziwą wiedzę o Żydach i Romach, jako źródle niemieckich nieszczęść, niepowodzeń i klęsk. Musiał istnieć cały system podsycający systematycznie nienawiść. Tak, aby stała się ona nieodłącznym elementem powszechnego myślenia o Żydach i Romach, jeśli skupić się tylko na nich, choć w praktyce były to inne narodowości i grupy społeczne takie np. jak homoseksualiści.
Wiedza obecna w tym sposobie myślenia miała nie tylko formułę pseudo naukowości, ale dodatkowo jeszcze dwie inne: pseudo religijności oraz partyjności. Pierwsza usprawiedliwiała nienawiść w kontekście uzasadnienia religijnego , a druga wskazywała formułę wspólnej realizacji celów w formie partii politycznej.
Ponad wszelką wątpliwość to myślenie było przesiąknięte nienawiścią. Tak głęboką i tak utrwaloną, że sposobu myślenia aktorów Auschwitz czy szerzej – Niemców aktywnych w tym procesie -nie były w stanie zmienić żadne słowa. Żadna wiedza. Żadne zdarzenia. Oni wiedzieli swoje. Mózgi i serca zabetonowane nienawiścią.
Dlaczego, ta nienawiść miała aż tak wielką moc?
Po pierwsze dlatego, że ta nienawiść była usankcjonowana religijnie, instytucjonalnie. Nazizm korzystał dodatkowo z formuły narodowościowej – jako wyrazu niemieckiego patriotyzmu, właściwego tylko prawdziwym Niemcom. I po trzecie – z formuły partii -jako fundamentu tego, co dla prawdziwego Niemca jest najlepsze.
Nienawiść usankcjonowana religijnie, narodowo i partyjnie, podniesiona do rangi najwyższych wartości posiadła w ludziach moc sprawczą zdolną do wszystkiego co prowadzi do unicestwienia znienawidzonego. Połączona w z inteligencją wykonawczą i organizacyjną była w stanie stworzyć bodaj największą w dziejach ludzkości machinę unicestwienia istot ludzkich.
Tak mocnej trucizny zasianej w ludzkich umysłach i sercach nie sposób usunąć raz jeden na zawsze. Ona pojawia się zawsze ilekroć zaistnieje w przestrzeni publicznej podział fundamentalny: na swoich i obcych, a wraz z nim potrzeba wyeliminowania obcych. Początkowo – symbolicznie, jako ograniczenie wpływu obcych na kształt wspólnoty. Następnie -w formule kolejnych kroków- od eliminowania obcych ze stanowisk kierowniczych od najwyższego, do najniższego szczebla, itd.
Każda forma sposobu myślenia opisanego tutaj groźna jest dla każdej nacji, państwa, wspólnoty opartej na wspólnych celach. Obrona przed nim przybiera często formułę odbicia lustrzanego: struktura myślenia jest taka sama, tylko obiekty zidentyfikowane jako swoje – są inaczej dopierane.
Jak ten sposób myślenia nazwać?
Nazywam go Syndromem Plemienności. Wszystkie jego odmiany mają ten sam fundament: dzielą ludzi na swoich i na obcych. Zależnie od uwarunkowań politycznych, kulturowych, cywilizacyjnych- ten sposób myślenia prowadzi do punktowej, a potem globalnej niesprawiedliwości, prowincjonalizmu, kołtuństwa i rządu klik – ze wszystkimi negatywnymi jego skutkami. Ale może jeszcze gorzej, gdy ten sposób myślenia prowadzi do nacjonalizmu, faszyzmu, komunizmu itp.
W tym sposobie myślenia zawsze chodzi o to samo: wskazać obcego i zbudować trwałą nienawiść do niego. Z wykorzystaniem fałszywej wiedzy, nieprawdziwej religijności przypiętej do autentycznej wiary i partyjniactwie, jako formule wspólnego działania. Wszystko po to, aby dla normalnych ludzi, wrażliwych i uczuciowych pozbywanie się obcego nie budziło żadnych rozterek, wątpliwości, znaków zapytania… Z tak ukształtowanymi ludźmi można stworzyć drugie Auschwitz. W dowolnym miejscu i w dowolnym czasie.
Komentarz do “Zwyczajna plemienność?”
W tekście nie dodałem jednego: oprócz tym nawiedzonych, których jest zazwyczaj w społeczeństwie 20-30% musi być ok. 30% obojętnych, którym wydaje się, że nie robiąc niczego nie szkodą nikomu, a już sobie- bankowo – wcale. Grzech zaniechania jest tak samo wielki, jak aktywnego uczestnictwa w podłościach. Kiedy te 30% powoli zaczyna przecierać oczy i lizać rany – okazuje się, że tamci zrobili już swoje: zmienili prawo sankcjonując bezprawie. Ręka w nocniku. Jeśli pójdzie to wszystko jeszcze dalej i jeszcze głębiej, to pozostają tylko rozwiązania siłowe. A przy nich – nie ma już czysto wygranych… Mądry Polak do szkodzie. I takich mądrych trzyma się bieda, ciężka robota, budowanie wszystkiego od fundamentów i zabobon z ciemnotą…komentując to skrótowo i obrazowo Jest jeszcze instynkt samozachowawczy. Budzi się czasami. Ale kto, jak kto, ale tak jak Niemcy muszą pamiętać o Auschwitz (żeby mówić skrótami) i o tym ,że są twórcami największej w historii machiny do unicestwiania istnień ludzkich, tak my powinniśmy pamiętać o tym, że jesteśmy samobójcami własnej państwowości (zabory). Możemy na tacy podać wrogowi własną tożsamość. Jest zbyt wiele odniesień -z bieżących wydarzeń politycznych – do takiej zaszłości, żebyśmy tego nie dostrzegali. Trzeba przynajmniej o tym mówić…