szczęście


Ciężko jest lekko żyć. Dobrze znasz te stwierdzenie? Pewnie nawet za dobrze. Każdy chce być szczęśliwy. Mieć świetną prace, dobre wykształcenie, zakochać się (I TO Z WZAJEMNOŚCIĄ), mieszkać w dużym domu z ogrodem i mieć zdrowe dzieci. Ale jak to osiągnąć? Czy jest jakaś recepta na szczęście? Życie to podejmowanie ciągłych decyzji. Tych małych jak i dużych. Każdy z nas codziennie podejmuje około 70 wyborów. Od tego jakie skarpetki dzisiaj założyć, do wyboru uczelni na której będzie studiować. O ile od skarpetek niewiele zależy (chyba, że założysz dziurawe, a niespodziewanie zostaniesz zaproszona do domu chłopaka, który Ci się podoba), o tyle uczelnia, na którą pójdziesz – może ukształtować to, jak ułoży się Twoje dalsze życie. Skoro już mowa o studiowaniu, to trzeba pomyśleć również o pracy. Skupić się na nauce i zdobyć stypendium? Czy może znaleźć pracę i próbować to wszystko połączyć, by zacząć żyć samodzielnie? Do tego wstaw jeszcze […]

Magdalena Kulczycka, Recepta na szczęście


9
Szczęście chodzi nocą w Wielkanocny Poniedziałek. Spotkałam je, wiec mówię prawdę.  Trzeba tylko wyjść i znaleźć tę właściwą drogę. Może być blisko, ale ty nie wiesz, bo w gonitwie za przyziemnością nie spojrzałeś gdzie trzeba – w odpowiednim momencie. Podpowiadam tym, którzy chcą je zobaczyć, że jest ta droga bliżej serca, bo w nim tkwi szansa jej znalezienia. To nie zdarza się często, bo droga znika we mgłach i staje się niewidoczna, jednak w przebłyskach można ją ujrzeć.  Wieczór był pogodny, na górze gwiazdy ( pełno ich ), aż po nieskończoność, której nie można zrozumieć. Nagle zza drzew wyjrzał księżyc, z lekko zjechaną już twarzą, mimo to, uśmiechnął się niespodziewanie. Nagle do nogi podbiegł pies, na drzewo skoczył czarny kotek , a w twarz chuchnęło ciepłe powietrze. Deszcz przestał padać i wiatr ucichł. Właśnie w tej chwili wyszło na drogę, pod lasem szczęście. Wyszło  z wykopanych przez dziki dołów. Podeszło blisko […]

Teresa Kopeć, Ulotna chwila


8
Piękne miejsce, gmach Opery w Bydgoszczy, przestronne, bogate wnętrze, nastrój i klimat wielkiej sztuki. Uwielbiam tu przyjeżdżać, uwielbiam to oczekiwanie na pierwsze tony, te dźwięki dostrajającej się orkiestry, lubię nawet gongi, ponieważ one zapowiadają początek czegoś niezwykłego.    Na widowni pełna gala. Fryzury, biżuteria, wysokie obcasy… i oto pani w sweterku, wyglądającym na wydzierganego własnoręcznie. Gładko przyczesana, zero biżuterii, makijażu. No niby nic takiego, ale…  Uczono nas przecież zawsze, że takie miejsca wymagają odpowiedniego ubioru, że to szacunek dla artystów i sztuki, że tego wymaga podniosłe miejsce… Pierwszy akt się skończył, widzowie zauroczeni muzyką i śpiewem przechadzają się z kawą lub lampką wina po szerokim holu, wymieniają się wrażeniami, ale też wielu spogląda niby ukradkiem w jednym kierunku. Na parapecie wielkiego okna siedzi  pani w swetrze i samotnie pije herbatę z termosu. Każdy tylko patrzy. Ludzie omija ją wielkim łukiem. Szepczą coś sobie na ucho. Poczułam atmosferę, jak na filmie “Trędowata”.  […]

Urszula Konieczna, Sweterek w operze