Czy można zmienić człowieka?
Łatwiej Ziemię przewiercić na wylot, niż zmienić człowieka…
Kto próbował – ten wie najlepiej. A jeśli tak, to po co nam cały ten cywilizacyjny dorobek? Filozofia, religia, literatura – z krystalicznymi charakterami, wspaniałymi ludźmi, szlachetnymi postaciami? Po co nam te rejtanowskie gesty oburzenia na ludzką niegodziwość, na jawną niesprawiedliwość, na podłość, zawiść i zwyczajną, codzienną małostkowość ? Przy tych nieprawościach dumny wizerunek człowieka przypomina jedynie wilka przebranego za babcię Czerwonego Kapturka? Po co nam te bajki?
Wielu z nas odpowiedziało już na to pytanie negatywnie: wycofaniem, zamknięciem się na cudze sprawy i problemy. Pilnujemy teraz już tylko własnego podwórka. Zachowujemy cichy dystans. Pozostajemy niczym ściana dobrze odbijająca ludzie skargi, wołanie o pomoc, sprawiedliwość, normalność. W indywidualnych, rzadkich zresztą rozmowach, nadal zaznaczamy brak naszej akceptacji dla tego, co się dzieje. Ale nigdy i nigdzie nie protestujemy publicznie, nie składamy podpisów na petycjach, nie uczestniczymy w internetowych akcjach.
Zachowując święty spokój – zdajemy się nadal zachowywać szacunek dla samych siebie. Bez potrzeby jego aktywnej weryfikacji – w przekonaniu, że ten , kto nic nie robi – nie czyni zła. I w rzeczy samej – trudno czynić tutaj zarzuty, poza tym, że wycofanie zacnych ludzi z publicznych obszarów naszej egzystencji stało się wyśmienitym tłem dla miernoty i małości człowieka, dla jego ciemnych stron. Poza tym, że ta ludzka bylejakość nabrała w kontekście naszej bierności rangi normalności, swojskości i zwyczajności …
Czy w kraju, gdzie odchodzące pokolenia zostawiały potomnym zgliszcza, wspomnienie krzywd i nierozliczonych rachunków niesprawiedliwości – można żądać od ludzi, aby zrezygnowali z prawa do zajmowania się tylko swoimi sprawami, życiem swoich rodzin i własnym?
A – z drugiej strony pozostają pytania jeszcze trudniejsze, jak to czy każdy z nas, imiennie, jako członek wspólnoty- ma obowiązek wobec innych i siebie samego, pilnować dobra wspólnego, jak źrenicy oka…
Jak tu jednak pilnować czegoś, co na dwóch rodaków – trzy są zazwyczaj odmienne spojrzenia? Jak ten sam fakt – każdy inaczej widzi, ocenia i rozumie?
Trudno nie odnieść wrażenia, że mocno się w tej naszej realności zapętliliśmy. Jak ślepy we mgle. Każdy wie swoje i nie słucha innego, a jak nawet słucha, to i tak niewiele z tego rozumie i tyle akurat z tego wynika. Pora to zmienić. Siebie oraz innych…
Problem jest jeden tylko: czy można zmienić człowieka?
Komentarz do “Tadeusz Wojewódzki, Czy można zmienić człowieka?”
Czy można zmienić człowieka? Gdyby nie można było, to rzeczywiście po co te wszystkie oficjalne bajki i prywatne oburzenia. Bez sensu. Jednak gdybyśmy odpowiedzieli tak, można – to czy znamy chociaż jednego człowieka, który się zmienił na lepsze? Chyba nie, sami dobrzy wokół nas, to po co im się zmieniać? Takich, którzy się zmienili na gorsze łatwiej by nam było wskazać, a chyba nie o to chodzi.
Moim zdaniem można zmienić model człowieka, można inaczej ukształtować pojęcie „normalnego, czytaj dobrego człowieka” Można zacząć wpajać jak powinien zachowywać się zwykły, czyli szlachetny, dumny ze swojego człowieczeństwa, człowiek. Tyle że nie ma komu tego robić. Trwa torowanie w przeciwnym kierunku.