„Nie ma piękna, jeśli w nim leży krzywda człowieka. Nie ma prawdy, która tę krzywdę pomija. Nie ma dobra, które na nią pozwala.”
/Tadeusz Borowski – Opowiadania wybrane/
Trudno mi to oddzielić od siebie, oddzielić piękno stworzone przez człowieka od jego duszy, która pozwala mu czynić zło. Czy sztuka i literatura nie jest wtedy komercyjnym sprzedawaniem historii, emocji i uczuć… cudzych? Nie artysty własnych przecież, bo jeśli człowiek – twórca byłby zdolny do empatii, gdyby był wrażliwy na drugiego człowieka, to by celowo nie krzywdził w swoim realnym życiu nikogo.
Mogło mu się zdarzyć skrzywdzić kogoś, przypadkiem, bezmyślnie, w afekcie, lecz i to w pewnych granicach (na pewne czyny nigdy nie pozwala człowieczeństwo i moralność, o ile się je posiada), oraz z późniejszymi wyrzutami sumienia, z chęcią nieczynienia tego ponownie.
I nie ma tu żadnych wyjątków, nikt nie stoi zbyt wysoko, żeby można mu darować i usprawiedliwiać krzywdzenie ludzi, jak to niektórzy czynią np. przy Romanie Polańskim, ostatnio przy okazji zamierzonego spotkania w łódzkiej Szkole Filmowej, związanego z polską premierą jego filmu „ Oficer i szpieg”.
Odkąd dowiedziałam się, co uczynił dziecku, bojkotowałam prywatnie jego filmy. A teraz, gdy oskarżony jest on jeszcze o kilka innych napaści seksualnych, tym bardziej należy stanąć po stronie pokrzywdzonych. Pokrzywdzonych nie tylko przez tego artystę. Sądzę, podobnie jak wielu innych ludzi, że zapraszanie i przyjmowanie gdziekolwiek z honorami człowieka oskarżonego o gwałty jest dodatkową krzywdą i pogardą wobec wszystkich ofiar takich przestępstw.
Nie chcę ani oglądać, ani słuchać, ani czytać nieszczerych, wykreowanych (moim zdaniem) zimnym intelektem dzieł twórców, których pierwszym, i w mojej ocenie, najczęściej jedynym celem jest spieniężenie swojego talentu. Nie chcę nawet po to, by dokonać własnej oceny wartości tych dzieł, albo pracy innych ludzi, zaangażowanych przy realizacji projektów takich artystów.
Moim zdaniem, uczestnictwo w nadawaniu „szerokiego życia” dziełom jest jednocześnie chwaleniem postaw ich twórców. Jest usprawiedliwieniem i akceptacją stanu rzeczy i świadomych, złych czynów, jest stawianiem wybrańców ponad prawem. Jest nagradzaniem i uznaniem, także finansowym, a nie należy się im ani sława, ani bogactwo za krzywdy jakie uczynili.
Każdy człowiek ma bowiem tylko jedno życie, i niczyje życie, nawet utalentowanego artysty, nie może być ważniejsze od innych. Nawet największy artysta nie może krzywdzić i odnosić się z pogardą do innych istnień; podporządkowanie jakiejkolwiek żywej istoty swojej wygodzie, czy realizacji swoich pragnień i zachcianek, jest nie tylko przestępstwem, czy przemocą, ale jest także ogromnym, pełnym pogardy lekceważeniem oraz uznawaniem krzywdzonej istoty za nieważną, za niewartą życia – za rzecz, której można używać i potem wyrzucić.
Ponadto, krzywdzony człowiek może przecież również zostać „Kimś” – na razie jest osobą, która nie miała jeszcze możliwości objawić swoich talentów; przez czyny krzywdziciela może już nigdy nie mieć siły psychicznej, by je kiedyś z siebie wydobyć.
*„Świat jest tkaniną, którą przędziemy codziennie na wielkich krosnach informacji, dyskusji, filmów, książek, plotek, anegdot. Dziś zasięg pracy tych krosien jest ogromny – za sprawą Internetu prawie każdy może brać udział w tym procesie, odpowiedzialnie i nieodpowiedzialnie, z miłością i nienawiścią, ku dobru i ku złu, dla życia i dla śmierci. Kiedy zmienia się ta opowieść – zmienia się świat. W tym sensie świat jest stworzony ze słów. To, jak myślimy o świecie i – co chyba ważniejsze – jak o nim opowiadamy, ma więc olbrzymie znaczenie. Coś, co się wydarza, a nie zostaje opowiedziane, przestaje istnieć i umiera. Wiedzą o tym bardzo dobrze nie tylko historycy, ale także (a może przede wszystkim) wszelkiej maści politycy i tyrani. Ten, kto ma i snuje opowieść – rządzi.”
/ Olga Tokarczuk – Odczyt noblowski- esej pt. Czuły narrator /*
Jakoś tak mam, że gdy dowiem się o złych czynach twórcy, tracę serce do jego dzieł, wydają mi się wtedy sztuczne, zimne i nieprawdziwe, takie pod publiczkę.
I co gorzej, sam twórca jawi mi się jako swoisty psychopata, który zna każde niuanse wartości – prawd moralnych i ludzkich uczuć, wie jak je wywołać, ale sam nie ma zamiaru się nimi przejmować.
Nie mam już wtedy ochoty, by podziwiać jego utwory, by poświęcać im swój czas, bo przecież tyle jest piękna wokół, tyle dzieł ducha ludzkiego, tylu niszowych twórców, dobrych, a niedocenianych (bo niepromowanych) artystów, jest więc w czym wybierać.
Nie widzę żadnej sprzeczności w tym, że przestaję cenić niby piękne nadal dzieło artysty… przestaję, bo ono miało tylko pozory wartości – to my, czyli odbiorcy, nadawaliśmy mu wartość, wkładaliśmy w nie swoje myśli, wiedzę i uczucia; sam twórca nic nie chciał od siebie przekazać, bo on przecież nie miał wartości w sobie, i nie ma, skoro świadomie czyni zło…
Ot, opowiedział pewną historię, intelektualnie i cynicznie zagrał na uczuciach dla własnych korzyści, dla ukazania swojej wielkości.
Cóż… gdy gdzieś przypadkiem ujrzę, usłyszę (czytanie jest już świadomą decyzją) coś tego artysty, to może i sprawi mi to mimowolną przyjemność zmysłów, ale dla nakarmienia duszy – szukać prac takiego twórcy z własnej woli już nie będę.
NA MARGINESIE
Czy zastanawiamy się nad moralnością rzemieślnika, producenta, czy innego wytwórcy rzeczy, które używamy, także dla przyjemności ciała i ducha? Nad moralnością księży niosących posługę duchową? Czy po niepozytywnej opinii moralności ludzi, bojkotujemy ich usługi i towary?
Może nie ma już Twórców – wieszczów głoszących prawdę, nie ma prawdziwych powołań, nie ma natchnionych artystów, co to mają misję i wizję…. może są tylko reagujący na potrzeby rynku lepsi i gorsi rzemieślnicy pracujący na niwie „niematerialnej materii” istnienia?