Dobrze, że już śnieg prawie się roztopił. Mimo żalu za spowitym w bieli krajobrazem.
Tutaj, gdy zasypało drogi, trudno było gdziekolwiek wyjechać. Dla mnie to nic, bo jestem na emeryturze, ale dla ludzi dojeżdżających do pracy, był to ciężki czas.
Naprzeciwko mnie mieszka młoda dziewczyna, która pracuje 50 km stąd. Jak były największe trudności z dojazdem, nocowała kilka dni u znajomych – w mieście. Ale miała już dość i postanowiła wrócić do domu. Z głównej drogi nie było połączenia, więc resztę drogi do domu musiała pokonać pieszo. Nawet nie zauważyła kiedy pojawił się samochód policyjny. Wysiedli z niego funkcjonariusze i wypisali tej dziewczynie mandat w wysokości 50 zł.
Argumenty były takie:
– że nie ma odblasków (a było widno),
– że ma kaptur na głowie ( było bardzo zimno i wiał siarczysty wiatr),
– że szła nie tą stroną, co trzeba choć zauważyli, że wcześniej szła prawidłowo ( tyle tylko, że akurat po tej, nieprawidłowej stronie było mniej śniegu i łatwiej było się poruszać)..
Słuchając tego opowiadania przekonana byłam – do samego końca, że to żart. Że finisz był jednak inny. Tym bardziej, że poprzedniego wieczora oglądałam w telewizji reportaż o bandycie drogowym, który jeździł samochodem, gdzie chciał i jak chciał- w sumie bezkarnie – narażając ludzi na kalectwo i śmierć. I jakoś tam – tych policjantów od mandatów – nie było. Może pilnowali w tym czasie tej dziewczyny i czekali kiedy przejdzie na nieprawidłową stronę drogi? Każda służba ma jakieś priorytety… Podpowiadam, że znam osobiście kilka staruszek, które chodzą do kościoła po tej samej stronie, co ta ukarana. A na domiar złego obierają się na czarno, są małe i dobrze widoczne tylko na śniegu. Może to robota dla całego zespołu operacyjnego drogówki specjalizującej się w tego rodzaju przestępczości? Może uda się te babcie podciągnąć pod paragraf przestępczości zorganizowanej, skoro kupą tak chodzą? A skoro kupą, to może jeszcze coś tam mruczą pod nosami, coś się im może nie podoba Kto wie?
Coraz mniej rozumiem z tego, co się wokół mnie dzieje. Nie rozumiem rządzących i reprezentujących władzę. Dodatkowo martwi mnie Putin i jego nieprzewidywalność. Ale większym zmartwieniem – tutaj i teraz – jest zachowanie tych policjantów. Kim oni są? Dla kogo pracują? Czego pilnują? Jakiego porządku? Przez kogo ustalonego? Jakie jest w tym porządku miejsce dla takiej dziewczyny – jak nasza? Udręczonej drogą do domu, w ciężkich warunkach atmosferycznych? Jakie mamy – my wspólnie- ci policjanci i ja, wyobrażenie normalności? Ja – jeśli spotykam samotną osobę na drodze, w trudnych, zimowych warunkach – też się zatrzymuję. Ale po to, żeby pomóc, a oni po to, by dowalić, dołożyć na grzbiet udręczonemu człowiekowi jeszcze jednego garba…
No tak, ale ja jestem prywatnie. A oni na służbie. Ale moment… Oni są na służbie? Jakiej? Czyjej? Komu służą? Państwu? To jakie to państwo jest? Dla kogo? Dla jakiegoś wyimaginowanego porządku? Albo zapytajmy inaczej: Jak zachowałby się okupant, a jak swój?
Powie ktoś: za daleko idziesz, po co wyciągać takie wielkie armaty do tak małego incydentu? To nie incydent. To zdarzenie, które skupia, jak w soczewce ścieżki źle załatwianych spraw, mylnych koncepcji, niedopracowanych rozwiązań. Decyzji podejmowanych gdzieś tam, wysoko. Może taką decyzją jest rozliczanie policjantów z ilości mandatów, a nie skutecznych interwencji? Gdyby to nie sam mandat był kryterium oceny jakości pracy policjanta, ale zablokowanie, wykluczenie zagrożenia, jego skala, waga społeczna – najmniej liczyłby się sam papierek, statystyka, a bardziej sens tego, co się robi. Pouczyć, pomóc, działać prewencyjnie, zapobiegać i wykluczać realne zagranie.
Ale to inny model policji, myślenia o społeczeństwie, o ludziach i o sobie. Dlatego martwiąc się Putinem -zaczęłam po tym incydencie martwić -się naszą policją. Zmartwienia jakby z innych półek, ale łączy je to samo: moje zerowe możliwości wpływu na ich zmianę. Jest bowiem dla nich nikim. Jak ta dziewczyna od mandatu…
Teresa Kopeć
2 komentarze “Teresa Kopeć, Policjanci i samotna dziewczyna na drodze….”
Chodzi o kryteria według których rozliczani są ludzie. Jeśli kasjerki oceniane są z perspektywy kitu, jaki wciskają klientom przy kasie, to wbrew sobie – będą proponowały każdemu ten kilt. Czy można mieć do nich pretensje? Z czysto ludzkiego punktu widzenia – jak najbardziej. Ale czy ludzki jest wymóg ich przełożonych? I kółeczko się zamyka.
Temat poruszony w tym felietonie kojarzy mi się z pewnym odcinkiem programu, który oglądałam parę dni temu. Była poruszona tam ważna kwestia tak, jak w tym tekście. A mianowicie statystyki. Osobiście irytuje mnie to, że policjanci (choć nie wszyscy) budują swoją pozycję w oczach komendanta poprzez notoryczne „wlepianie” mandatów. Takie działania prowadzą jedynie do konfliktu i niechęci w relacjach obywatele – władza. Z drugiej strony jesli chodzi o służbę policjantów – powinni służyć nam zwykłym , prostym ludziom, bo któż łoży na utrzymanie tejże służby? Przecież my – obywatele. Jest mi jedynie żal, że niektórzy pseudopolicjanci czują się nadobywatelami.