
Poszedłem przedłużyć umowę. Bez niej musiałbym płacić więcej za telewizję. I tak oglądam od wielkiego, zazwyczaj sportowego jedynie – święta. Ale jest w pakiecie. Nie wiem, co to pakiet, ale wychodzi taniej, więc się cieszę. Miłe panienki, przestronne biuro, umiarkowana kolejka. Słowem luz. Ale jak mam coś podpisywać, to i tak zawsze jestem spięty. I tym razem powodów jest przynajmniej kilka. Znów – to samo. Miało nie być małym druczkiem, a jest. Poprzednia umowa nie zabolała niespodziankami, więc może i ta się sprawdzi. Kombinuję więc sobie, żeby miła pani wskazała miejsce zmian w umowie. W stosunku do poprzedniej. Perfekcyjnie przygotowana – wyjaśnia – co i jak. Powoli łapię fazę względnego spokoju. Ale tylko na moment. Okazuje się bowiem, że w umowie otrzymuję bezpłatny pakiet. Pani opisuje mi skalę uzyskanych tą drogą korzyści, w postaci licznych, dodatkowych programów. Teoretycznie ma to sens. Skoro i tak nie oglądam prawie niczego, to lepiej […]