Przyszedł do mnie sąsiad. Nie lubię go, gdyż z „tamtej opcji” jest. Ale sąsiad, to sąsiad, choć z dalszego sąsiedztwa – toć człowiekiem ci jest. Znajomość to wprawdzie taka, że jej początku ustalić dzisiaj nie umiem, ale człowieczeństwo, to -generalnie – wielka rzecz. A cóż dopiero sąsiedztwo… No i skoro przychodzi do mnie, to pewnie mnie lubi…
Jak tak sobie to wszystko przeanalizowałem, to jakiś taki mi się sympatyczniejszy ten sąsiad wydał. Niewiele brakowało, a bym go serdecznie -na powitanie – wyściskał. W porę jednak opamiętanie przyszło… . Tkwimy w podziale na swoich i obcych. A ten – niby swój, ale obcy w sumie jest.
Skoro mnie odwiedził – to siadamy i rozmawiamy.
Wiadomo, że mężczyźni nie plotkują. Mężczyźni co najwyżej poruszają poważne kwestie społeczne, odwołując się do konkretnych przykładów. Sąsiad z takim przykładami raz po raz przychodzi. Przywodzi go poznawcza potrzeba przeanalizowania problemu i to z osobą o odmiennych, z zasady – niż jego – przekonaniach.
Tym razem oburzony był na sąsiadkę. Jej wielki pies obszczekuje go i to w dość perfidny sposób, bo zazwyczaj znienacka. Sąsiad jest zdania, że skoro już „babsko” /jego sformułowanie/ – stoi tuz obok ujadającego psa, to powinno na takie zdarzenie zareagować.
W sumie też tak uważam, ale sąsiadka nie lubi tego obszczekiwanego, z takich samych powodów, jak ja. Generalnie więc takie psie obszczekiwanie – jak najbardziej mu się należy. Choćby jako forma pokuty za te wszystkie niedorzeczności, jakich człowiek musi się codziennie w mediach nasłuchać. A to jego – w końcu – pupile tak nadają. Winny jest więc pośrednio. I takie obszczekanie może mu tylko pomóc. Może otrząśnie się z tej maligny i zacznie normalnie myśleć?
Z drugiej jednak strony – obszczekiwać sąsiada psem… Nijak nie przystoi.
Skwitowałem całe zdarzenie stwierdzeniem, że sąsiadka zapewne wie dobrze, co robi… Do głupich nie należy, więc warto może zastanowić się na jej zachowaniem. Przeanalizować zdecydowanie głębiej i nie ograniczać do tego tylko, co „na wierzchu”, co gołym widać okiem. Odwołałem się do przykładu palca zanurzonego w szklance wody, że wydaje się krótszy, a wszystko przez prawa optyki, których nie widać, a są. Wyraźnie w tym komentarzu piłem do jego antyszczepionkowych przekonań. Tyle choćby tylko, żeby nie poruszać kwestii, które najbardziej mnie bolą.
Sądząc po minie z jaką wychodził – niewiele z tej wizyty wynosił. Ale zapowiedział się na następny raz.
Myślę sobie – tak na spokojnie, że rozmowa z drugim człowiekiem na sens największy wtedy, kiedy umie się i chce drugiego człowieka słuchać. Słuchać go – bez żadnych uprzedzeń. Ważne jest przecież w rozmowie nie KTO mówi, ale CO mówi. Ja tak z nim nie rozmawiam. Skoro on jest – z innej opcji… On ze mną też nie. Od tych – tam – różnimy się tym tylko, że sąsiadami jesteśmy i mamy stary nawyk – z dawnych lat wyniesiony – rozmawiania ze znajomymi. Mimo wszystko. Niewielka to pociecha, skoro mało w tym słuchania, a więcej pamiętania tego, co tacy jak my mówili, mówią i mogą jeszcze powiedzieć…
3 komentarze “Tadeusz Wojewódzki, Słuchać rozmawiając”
Powiem tylko… dziękuję Ci ♥
Jak zawsze mądrość przez Ciebie przemawia i profesjonalizm, którego wielu z nas brakuje. Nie mając czasu na nic – bez mała – jesteś zawsze tam, gdzie powinnaś być. Wszystko zdążysz przeczytać, przeanalizować i skomentować. I wciąż tworzysz nowe fakty.
Wiersze, które zastanawiają i zaskakują.
Komentarze, które potwierdzają Twój intelekt, kulturę osobista, wrażliwość i nieustanny rozwój osobowości, która ma wciąż nowe odsłony.
Rzadko kto zwraca dzisiaj uwagę na umiejętność słuchania drugiego człowieka. Uwierzyliśmy przedwcześnie, że wolność polega na gadaniu. I śpiewaniu, bo już dzisiaj nie tylko gadać, ale i śpiewać „każdy może”…
No może. Ale czy musi?
Róbmy Uleczko swoje.
Za czas poświęcony moim przemyśleniom – serdeczne dzięki.
Nie ważne kto mówi, ale co mówi…Tak, to prawda, ileż razy nie rozmawiamy z kimś, kogo z góry negujemy za jego inność, choćby w wyglądzie, czy właśnie w poglądach. Jak często łapiemy się na tym, że słuchamy, ale nie słyszymy, nie staramy się nawet zrozumieć rozmówcy, oceniamy z góry, ze nie może mieć racji, skoro „z innej opcji jest”. A jednak jak ważne jest to, że w ogóle rozmawiamy, nie przekreślajmy z góry człowieka , pokażmy, że możemy różnić się w opiniach i być w dalszym ciągu normalnymi sąsiadami. Nie walczmy, spróbujmy zrozumieć, spróbujmy na sobie pokazać, że można. Po co budzić złe emocje.
Bardzo dobry felieton, do mnie trafia w samo serducho, mam nadzieję, ze do innych też.
Pozdrawiam:)