Nazbierało mi się przemyśleń różnych, a wciąż brakowało czasu, żeby to sobie poukładać, uporządkować. Życie realne potrafi dołożyć pracy i obowiązków z nią związanych czasami ponad siły niemal. „Zaganiana” w codzienności, z kalendarzem w ręku, wykonywałam ostatnio swoje zadania. Każdego dnia o poranku, wychodząc z domu, zastanawiałam się, co też dzisiaj nieprzewidzianego się zdarzy, co jeszcze będę musiała „upchnąć” w wypełnionych po brzegi godzinach pracy. Jednak każda taka „hossa” obowiązków kiedyś przemija. Wreszcie mogę odrobinę odetchnąć i zająć się przyjemniejszą stroną życia.
Czas dla siebie… czas, który mogę poświęcić na to, co lubię tak bardzo. Pisanie zawsze pomaga mi pozbierać myśli, ocenić zdarzenia, na spokojnie przeanalizować problemy i znaleźć najlepszy sposób na uporanie się z nimi. Kiedy piszę, emocje odsuwam na bok, wyrzucam z głowy jak śmieci z kosza. Łatwiej jest obiektywnie ocenić to, co się dzieje, bo muszę dobrać słowa, nazwać uczucia. I nagle okazuje się, że to, co tak bardzo złościło, dokuczało, odpowiednio nazwane, staje się błahe i mało ważne.
Żyjemy w ogromnym pośpiechu. Każdego dnia biegniemy do niby ważnych spraw, stawiamy na pierwszym miejscu pracę, obowiązki, potrzeby innych. W takim pośpiesznym życiu dzień za dniem znikają niezauważone. Nie zwracamy na to uwagi, tłumaczymy sobie, że wszystko przed nami, że jeszcze czas, dużo czasu.
Kiedyś zrealizuję marzenia, kiedyś wyjadę na urlop, kiedyś odwiedzę przyjaciół… Odkładamy ciągle na później to, co tak naprawdę jest najważniejsze. Naiwnie wierzymy, że jesteśmy nieśmiertelni, że zawsze będziemy, że wszystko jeszcze przed nami. A tymczasem… czas płynie, kartki w kalendarzu spadają jak liście jesienne, miesiące i lata mijają.
Pewnego dnia budzimy się i z przerażeniem stwierdzamy, że jest już za późno. Nie można przeprosić, nie ma komu powiedzieć: kocham. Pustka, której do tej pory nie było widać, poraża jak uderzenie gromu. Uświadomienie sobie takiej straty boli bardzo, a jeszcze bardziej boli prawda, że nic już nie można naprawić.
Dlatego warto każdego dnia poświęcić kilka chwil samemu sobie. Na to, by rozejrzeć się dookoła siebie, dostrzec piękno świata, dać bliskim miłość i uwagę, a przyjaciołom uśmiech i serdeczny gest.
Marzena Marczyk
2 komentarze “Marzena Marczyk, Życie w biegu”
Każdy z nas wchodząc w dorosłość ma swój indywidualny plan na swoje życie. Dla jednych priorytetem jest wykształcenie, dobra praca, egzystencja na wysokim poziomie , inni ponad wszystko marzą o dalekich podróżach i dążą do ich realizacji, jeszcze inni upatrują swojego miejsce na ziemi w roli wspaniałej matki, czy oddanego rodzinie ojca. Wydaje się nam, że jesteśmy Panami swojego życia ale niestety tak nie jest. Rzeczywistość bardzo często weryfikuje nasze założenia i szykuje dla nas zupełnie inny scenariusz, który czasami wydaje się nam nie do przyjęcia, a czasami wręcz czujemy się skrzywdzeni czy oszukani przez los. Rodzi się wtedy w naszych głowach chęć przechytrzenia czasu. Nakładamy sobie na swoje barki coraz więcej obowiązków, chcemy żyć szybciej i szybciej żeby zdążyć osiągnąć swoje założone cele.Takie życie w biegu daje nam poczucie dobrze zagospodarowanego czasu i wydaje się nam, że żyjąc w pędzie nie marnujemy go. A tutaj nagle życie daje nam ostrzeżenie w postaci nagłej choroby, śmierci kogoś bliskiego, czy innej tragedii i wtedy zaczynamy dopiero zastanawiać się nad swoim życiem i nad sposobem w jaki go przeżyliśmy i dopiero wtedy uświadamiamy sobie ile czasu zmarnowaliśmy nie mając go dla swoich bliskich, dla matki, która już odeszła czy przyjaciółki, która już zdążyła zapomnieć jak wyglądasz albo dla dzieci, które zdążyły dorosnąć. I wtedy zastanawiamy się czy jeszcze da się coś zrobić w tej kwestii, jeszcze coś uratować? Czasami jeszcze tak, a czasami już niestety jest za późno i to jest najsmutniejsze.
Żyjemy w ciągłym biegu, rzeczywistośc nas przerasta, zapominamy o sobie, o najbliższych, czas zwolnic, pomyślec o sobie…mi się też wydaje zawsze, że beze mnie świat się zawali, ale teraz, będąc prawie dwa tygodnie na L4 stwierdzam, że wszystko działa, nic się nie zawaliło, no może jest parę osób, którym mnie brakuje i to mnie przekonuje, że warto zatrzymac się dla tych własnie ludzi. Obyśmy zdążyli wszystko powiedziec tym, którzy są nam bliscy. Ważny problem poruszyłaś Marzenko. Jak w piosence A.M.Jopek…:Niech ktoś zatrzyma wreszcie świat, bo wysiadam,… przez życie nie chę gnac bez tchu …
Jak w kołowrotku bezwolnie się kręcę
Gubiąc wątek i dni
A jakiś bies wciąż powtarza mi: prędzej!
A życie przecież po to jest, żeby pożyć
By spytać siebie: mieć czy być?