Bezinteresowność to zaleta. Kojarzy się zawsze z dobrymi uczynkami w stosunku do innych. Nie oczekujemy za nie wdzięczności, rekompensaty, czy podziękowań. Czynimy coś bezinteresownie, gdy chcemy drugiej osobie pomóc, sprawić przyjemność, wywołać uśmiech. Bardzo to pozytywne i dobrze kojarzące się działanie, a jednak…
Ludzie, jak to ludzie. Bywają różni, czasami nie do końca dobrzy. I wtedy potrafią połączyć tę bezinteresowność z czymś, co kojarzy się zdecydowanie źle, z niechęcią.Każdy z nas dobrze wie, że niechęcią obdarzamy zazwyczaj osoby, które w stosunku do nas zachowują się nie fair. Osoby, które źle o nas mówią, szkodzą nam na różne sposoby. Bywa, że niechęć ta wywołana jest bardzo konkretnym zachowaniem lub sytuacją.Jednak jest jeszcze jedna odmiana niechęci. Bezinteresowna właśnie. Bez powodu, bez ściśle określonych przyczyn, ludzie czują niechęć do innych. I dają jej wyraz na różne sposoby. Obmowa, złośliwe słowa, nieprawdziwe oskarżenia. Ot, tak, byle sprawić przykrość, wywołać frustrację, poczucie krzywdy, ból. Dlaczego tak się dzieje?
Szczerze mówiąc, zastanawiam się nad tym od wielu lat. I nieodmiennie odpowiedź brzmi – nie wiem. Skąd w ludziach bierze się nagła, niczym nieuzasadniona niechęć? Dlaczego życzliwość i bardzo pozytywnie nastawienie, w jednej chwili zmieniają się w złość, dlaczego budzą w człowieku chęć zemsty, sprawienia przykrości. Przekonałam się niedawno, że czasami wystarczy komuś delikatnie powiedzieć prawdę, pokazać, że zachowanie, czy słowa, sprawiają przykrość. To wystarczy, by obudzić natychmiastową chęć odwetu. Niepojęte, prawda? A jednak się zdarza.
Ciągle nie wiem, jak w takich sytuacjach reagować. Obrażać się? Oddawać cios za cios? Nie nauczyłam się reagować agresją, a szczera rozmowa nie wchodzi w grę, bowiem osoby stosujące takie metody, oczywiście świetnie udają, że nie wiedzą o czym mowa, a niechęć swoja potrafią doskonale „przykrywać” pozorną życzliwością.
Marzena Marczyk
8 komentarzy “Marzena Marczyk, Bezinteresowna niechęć, czyli oksymoron nie do pojęcia…”
Cóż to za satysfakcja jeżeli działając, z góry zakładamy, że coś otrzymamy w zamian??? Odp. Żadna lub niewielka. Prawdziwa satysfakcja jest wtedy, gdy robimy coś dla innych spontanicznie, tak po prostu, mimochodem. Jest wtedy, gdy nie zastanawiamy się nad potencjalną nagrodą, nie oczekujemy nic w zamian. To taki rodzaj satysfakcji, który dla nas samych jest zaskoczeniem. Dookoła nas jest wielu ludzi działających bezinteresownie, tylko aby ich zobaczyć trzeba się na chwilę zatrzymać, rozejrzeć i wsłuchać, bo bezinteresowność w przeciwieństwie do interesowności nie jest ani krzykliwa, ani na pokaz.
Nie wierzę, że istnieją takie aktywności w dzisiejszych czasch, które nie dają człowiekowi jakichkolwiek korzyści. Jeśli nie dają bezpośrednich, materialnych, to to co jest nagrodą za jakiś czyn dla człowieka jest satysfakcja. Nie wydaje mi się, żeby człowiek mógł w ogóle robić coś, co nie ma żadnego dlań celu.
Społeczeństwo w dzisiejszym świecie nie jest przyzwyczajone do bezinteresowności drugich, zdarza się to nawet w rodzinie, o obcych już nie wspominając. To chyba taka mentalność większości, że jak ktoś usłuży pomocą, to zwykłe dziękuję nie wystarczy- tylko uczynek, za uczynek. To z kolei może budzić tę niechęć, bo ktoś może czuć się zakłopotany, jeżeli nie ma jak się odwdzięczyć. Są też takie typy osób, które proszą przechodnia o pomoc np. na przystanku i zamiast podziękować za poświęcony czas i pomoc w wytłumaczeniu, który autobus skąd odjeżdża, to mimo braku wiedzy, jeszcze potrafią obrazić tę pomocną osobę, wytykając, że coś ,,pokręciła”. Prowadzi to właśnie do uprzedzeń i niechęci. A może by tak odrzucić grymas na twarzy, serdecznie się uśmiechnąć, powiedzieć dziękuję, a przy nadarzającej się okazji być bezinteresownie pomocnym osobie w potrzebie.
Bezinteresowność jest cicha, słabo dostrzegalna, można powiedzieć, że trochę niemodna dzisiaj. Jednak w działaniu bezinteresownym na rzecz innych jest coś magicznego…Czasami sami jesteśmy zdumieni, że nasz drobny gest, ciepłe słowo, obecność przy kimś, czy dobry uczynek potrafią dać innym tyle radości…ba…potrafią nawet odmienić czyjeś życie. Mówimy o bezinteresowności ale przecież dostajemy bardzo wiele w zamian. Np.to przyjemne ciepło w sercu, poczucie satysfakcji i najprawdziwszą, szczerą radość. Najciekawsze jest to, że takie działanie jest zaraźliwe i prędzej czy później wraca do nas. Nie zawsze od razu, czasem w najmniej oczekiwanym momencie…W gruncie rzeczy nie raz okazuje się, że otrzymujemy o wiele więcej niż sami daliśmy. Myślę, że powinniśmy zacząć od siebie i skupić się na tym co dobre. Nie wytykajmy sobie błędów, przestańmy się doszukiwać wad u innych, bo aby być dobrym trzeba przede wszystkim lubić ludzi i siebie. Bądźmy dobrzy tak po prostu, bez namysłu, tak na co dzień, tak zwyczajnie przy okazji.
Ponoć pierwsze sekundy ekspozycji decydują o tym, czy coś/kogoś polubimy, może decydują też o tej niechęci która wydaje się, że ma swoje źródło tak jakby bardziej ze środka..
PS warto też spojrzeć na swoje otoczenie z dystansu i zastanowić się czy przypadkiem nie otaczamy się psycho lub socjo- patami 😉
Bardzo ostrożnie podchodzę do bezinteresownych zachowań i szczerości ich intencji. W mojej głowie zapala się ostrzegawcze światełko: co się za tym kryje?
To, co uznajemy za bezinteresowne okazuje się (po pewnym czasie), że wymaga od nas wykazania się wdzięcznością. Alergicznie wręcz reaguję na pozory życzliwości. „Życzliwość” pod moim adresem bywa odgrywaniem się na kimś innym.
Jednym słowem – pod bezinteresownością i życzliwością często kryje się wyrachowanie, zazdrość, fałsz i obłuda.
Próbowałem namawiać ludzi – pozostających ze sobą w relacjach służbowych – do oparcia ich na jednej zasadzie: atencji: nie czyń drugiemu tego, czego nie chciałbyś, aby uczyniono Tobie. Reguła prosta, czytelna, zrozumiała. Do zastosowania zarówno w sytuacjach prozaicznych, jak mycie po sobie służbowych naczyń, po bardziej skomplikowane – jak obiektywna ocena rezultatów pracy. Gdyby jej przestrzeganie uznać za jedno z kryteriów oceny pracownika – po jakimś czasie można by wyprostować wiele trudnych spraw.
Nigdzie tego nie zrobiono 🙂
Ludzie noszą w sobie najróżniejsze demony. A każdy demon żywi się innym złem. Uniwersalną karmą dla demona jest strach i to właśnie nasz strach. A strach wywołuje różne, niekoniecznie dobre nasze reakcje. Ze strachu krzywdzimy, ze strachu ranimy słowem czy czynem. Prawda rani naszą pychę, prawda obnaża nasze zakamuflowane wady i grzeszki. Obnażony się wstydzi dlatego reaguje atakiem.
Jeśli wolno mi zaproponować, na takie sytuacje – nie odpowiadajmy kontratakiem, lepiej przyjąć to spokojnie i z uśmiecham. Choć w afekcie może nam być ciężko w ten sposób zareagować.