Mało i rzadko mówi się publicznie, prosto w twarz, o tym co nas paraliżuje. Przeraża. Przerasta. Jest rano. Jaki będzie ten dzień? Trzęsę się z obawy, czy starczy mi dnia na realizację tego, co twórczy umysł sobie wymyśli. Głupio będzie znów spóźnić się na siebie…
A Wy czego się tak naprawdę boicie? Ciekawe co odpowiecie, tylko błagam, nie piszecie, że paraliżuje Was widok pająka. To wszyscy wiedzą, co więcej to tylko fobia, którą można wyleczyć, jak grypę.
Uzupełnienie mojego wcześniejszego komentarza.
„Z każdym doświadczeniem, dzięki któremu naprawdę stajesz w obliczu strachu i stawiasz mu czoła, zyskujesz siłę, odwagę i pewność siebie. Musisz robić rzeczy, o których myślisz, że nie możesz zrobić”. – Eleanor Roosevelt
Obserwowałem z przyjemnością i satysfakcja Kamila. Jakaż to przepaść między poziomem kultury intelektualnej i mentalnej tego człowieka,a już nie tylko sportowcami, ale tymi gadającymi głowami w mediach. Dużo robi dobrego, mało i z senem gada. Czy to nie jest wzór Mądrego Polaka?
Boję się pychy, swojej i innych bo przez nią można nie zauważyć, albo nie docenić tego co pycha przysłania – a ona przysłania wszystko, poza większą od siebie pychą tylko.
Boję się spotkań z „wizjami” drugiego człowieka, których nie zrozumiem, a muszę się z nimi zmierzyć.
Może warto potraktować to, jako wyzwanie?
W ludziach i w sobie najbardziej obawiam się złych odruchów: gniewu, małostkowości, porywczości, skłonności do szybkich i płytkich osądów. Największym zagrożeniem dla człowieka jest to, co w nim marne. Cierpienie i umieranie mamy wpisane w kod życia, ale cierpieć i umierać za rzeczy podłe, niegodne i marne, to może i nie grzech, ale wstyd 🙂