Mało i rzadko mówi się publicznie, prosto w twarz, o tym co nas paraliżuje. Przeraża. Przerasta. Jest rano. Jaki będzie ten dzień? Trzęsę się z obawy, czy starczy mi dnia na realizację tego, co twórczy umysł sobie wymyśli. Głupio będzie znów spóźnić się na siebie…
A Wy czego się tak naprawdę boicie? Ciekawe co odpowiecie, tylko błagam, nie piszecie, że paraliżuje Was widok pająka. To wszyscy wiedzą, co więcej to tylko fobia, którą można wyleczyć, jak grypę.
5 komentarzy “Justyna Kotowiecka, Głupie spóźnienie”
Uzupełnienie mojego wcześniejszego komentarza.
„Z każdym doświadczeniem, dzięki któremu naprawdę stajesz w obliczu strachu i stawiasz mu czoła, zyskujesz siłę, odwagę i pewność siebie. Musisz robić rzeczy, o których myślisz, że nie możesz zrobić”. – Eleanor Roosevelt
Obserwowałem z przyjemnością i satysfakcja Kamila. Jakaż to przepaść między poziomem kultury intelektualnej i mentalnej tego człowieka,a już nie tylko sportowcami, ale tymi gadającymi głowami w mediach. Dużo robi dobrego, mało i z senem gada. Czy to nie jest wzór Mądrego Polaka?
Boję się pychy, swojej i innych bo przez nią można nie zauważyć, albo nie docenić tego co pycha przysłania – a ona przysłania wszystko, poza większą od siebie pychą tylko.
Boję się spotkań z „wizjami” drugiego człowieka, których nie zrozumiem, a muszę się z nimi zmierzyć.
Może warto potraktować to, jako wyzwanie?
W ludziach i w sobie najbardziej obawiam się złych odruchów: gniewu, małostkowości, porywczości, skłonności do szybkich i płytkich osądów. Największym zagrożeniem dla człowieka jest to, co w nim marne. Cierpienie i umieranie mamy wpisane w kod życia, ale cierpieć i umierać za rzeczy podłe, niegodne i marne, to może i nie grzech, ale wstyd 🙂