Felietoniści tyle tematów już poruszyli. Tyle tajemnic odkryli przed ludźmi. Tyle opinii wykreowali. Ale czy ktoś kiedykolwiek pomyślał, żeby napisać felieton… o felietonach?
Do refleksji na temat znaczenia felietonistyki nakłonił mnie pomysł na pracę licencjacką. Temat owej ma poruszać kwestię kształtowania opinii publicznej przez teksty z zakresu tego gatunku. I tak zaczęłam główkować: Właściwie to po co nam te felietony? Przecież jak się człowiek uprze, to jego świętej racji nikt nie przegada i żaden „tekścik” nie zmieni jego zdania. Ale w końcu wciąż czytamy je od setek lat i chyba nie mamy zamiaru przestać. Przynajmniej taką mam nadzieję.
Pisząc felieton, większość autorów mogłaby pewnie utożsamiać się z cytatem z kultowego „Dnia Świra”: Moja racja jest mojsza niż twojsza, bo moja racja jest najmojsza. Wszakże tworzymy je po to, aby ukazać swoją perspektywę z nadzieją, że ogół ją podziela. A jeśli nie robił tego wcześniej, to może wpłyniemy na niego w takim stopniu, że zacznie podzielać. W końcu kto nie odczuwa satysfakcji, gdy nasze argumenty całkowicie odwracają czyjś pogląd, a odbiorca postanawia się z nami zgodzić? Chyba każdy z nas lubi mieć rację i lubi, kiedy inni mówią, że ją mamy.
Ale co z tym czytelnikiem? Z jakiego powodu zagląda on do tych tekstów? Można by powiedzieć, że w celu potwierdzenia tezy, w której świętość bezgranicznie wierzy. No ale skoro tak ochoczo jej ufa, to na co komu jakieś poparcie? Może i w tym przypadku dlatego, że człowiek lubi, jak się łechce jego ego. Jak bardzo skromnym i pokornym byś nie był, i tak czujesz zadowolenie, gdy ktoś się z Tobą zgadza. A jeśli w takim felietonie się nie zgodzą, wtedy głupi pomyśli, że „Jakaś pomylona to pisała”, a mądry zastanowi się i podejmie decyzję, po której stronie leży prawda.
Człowiek chyba jest najbardziej stadną istotą. Pomimo tego, że czasem łakniemy samotności i świętego spokoju, to na dłuższą metę raczej nie zdaje to egzaminu. Wreszcie i tak wygrywa potrzeba kontaktów międzyludzkich. Tęsknimy, chcemy porozmawiać, oczekujemy poświęcenia czasu. Jakiż sens miałoby nasze życie bez innych ludzi? James Joyce w książce „Ulisses” napisał, że Człowiek mógłby żyć samotnie przez całe życie. Ale, chociaż sam mógłby wykopać swój grób, musi mieć kogoś, kto go pochowa.
Podobnie sprawa przedstawia się z naszymi poglądami. Jak mamy jakiś punkt widzenia, musimy dzielić się nim z innymi. Bo jak ludzie go poprą, to możemy w jakiś sposób wpływać na ich decyzje, żeby były rozsądniejsze, rzecz jasna. A jeśli będziemy bali się wypowiadać swoje zdanie, to jak zyskamy bliskich, którzy nas wesprą w realizacji celów?
Wszyscy powinniśmy starać się zrozumieć siebie nawzajem. Ot co, tę domenę musimy wziąć sobie do serca. Pisanie felietonów wynika z potrzeby zrozumienia naszej perspektywy. A czytanie ich — z pragnienia znalezienia poparcia. W końcu jaką wartość mają nasze rozmyślenia, kiedy zostawiamy je wyłącznie dla siebie?
Człowiek jest najgłębiej uzależniony od swego odbicia w duszy drugiego człowieka, chociażby ta dusza była kretyniczna — Witold Gombrowicz, Ferdydurke.
Komentarz do “Emilia Kwiatek, Po co nam te felietony?”
Fajny felieton o felietonach … tak, piszemy felietony by ukazać nie tylko nasz punkt widzenia sprawy, ale też żeby go spokojnie i dobrze uargumentować, by tym czytającym i myślącym zwrócić na coś uwagę, o czym być może nie pomyśleli, oraz by ewentualnie dostać krytyczną uwagę w czym nie mamy racji. Każdy chyba piszący felietony powinien zakładać, że choć jego racja jest najmojsza, to jednak jest ona taka tylko w świetle posiadanej wiedzy. Felieton powinien być lekką chociaż prowokacją do dyskusji, a nie wykładem prawdy objawionej 🙂 Natomiast dlaczego czytamy felietony? Z ciekawości intelektualnej, z powodu szukania i chęci odnalezienia podobnie myślących, ale też by przyjrzeć się problemowi z różnych stron. To przyjrzenie się i przeczytanie cudzych argumentów może nas utwierdzić w naszych poglądach, ale może też zmienimy zdanie, jeśli ktoś nam poda dobre argumenty, jeśli się czegoś nowego i prawdziwego dowiemy o danej sprawie…