Na Facebooku założono kiedyś pewną grupę. Nazwy nie wymienię, bo jak to bywa w regulaminach zamkniętych społeczności, z czystej kultury nie winno wynosić się z nich żadnych informacji. Postanowiłam podzielić się swoją opinią na temat współczesnej młodzieży. Oczywiście biorę pod uwagę posty członków tejże grupy. Nie mogę powiedzieć, że jestem zdziwiona. Wyszłoby wtedy, że ‚dzikuska’ nagle obudziła się w 2019 i dziwi się, jakie są czasy.
Analizując średni wiek uczestników, sprawnie wyciągnęłam wnioski, że w większości są to osoby w wieku od 13 do 16 lat. Oczywiście wszyscy, którzy należą do grupy, mogą dodawać na niej posty. I tu zaczyna się moja czarna melancholia…
Celem wpisów ma być zazwyczaj uzyskanie odpowiedzi na pytanie z zakresu tematu TABU. Czyli wiadomo: seks, narkotyki, znowu seks, dojrzewanie (o, takie pytania w cenie, niestety niezwykle rzadkie), seks. Wszystko ok, temat jak temat, o wszystkim TRZEBA rozmawiać. Ale jest jeden haczyk.
Jak wspomniałam, można spotkać tam głównie nastolatków. I to wiele takich, co to naście dopiero skończyło. Gdy jakaś szesnastka pyta, jakich prezerwatyw używać z partnerem, biję brawo. Jak się jest nieświadomym, to trzeba tę świadomość jakoś pozyskać. Ale gdy widzę, że młodsza o 5 lat koleżanka udziela jej porady — klękajcie narody. Jeszcze lepsze wrażenie sprawiają posty chłopców z podstawówki odnoszące się do seksu oralnego. „Czy wasze dziewczyny chętniej z (tutaj można się domyślić) czy bez? I czy po wszystkim się z nimi całujecie, czy wysyłacie do mycia zębów?”
Zachęcam do oglądania programu „Matura to bzdura”. Można z niego dowiedzieć się wiele cennych informacji. Cennych zwłaszcza dla człowieka, który gdzieś tam myślami błądzi w imaginowanym świecie. Który wierzy, że jeszcze przecież nie jest tak najgorzej, jeszcze jest nadzieja… i zostaje sprowadzony na ziemię z wielkim hukiem. Można dowiedzieć się, że w młodym pokoleniu rzadko można pokładać nadzieje, młode pokolenie nie wie, kiedy wybuchła II wojna Światowa, kto napisał „Zbrodnię i karę” i na jakim kontynencie leży Japonia. Nie wyolbrzymiam. Proszę sobie obejrzeć. Młodym nie w głowie całki i śledzenie map. Małolaty wolą w wieku 13 lat sprzedawać swoje dziewictwa.
Oczywiście nie chcę tu wrzucać wszystkich do jednego worka. Spotykam jeszcze młodzież, która dużo czyta, pisuje nawet poezję czy opowiadania, chadza do teatru. Jestem pod wrażeniem takich ludzi, choć wiem, że powinno to być na porządku dziennym — niestety nie jest. Pewnie dlatego wzbudzają we mnie tak wielki szacunek, przywracają nadzieję, że ambicja wśród nastolatków czasem też się zdarza. Gromkie brawa dla tych, którzy nie zajmują się tylko Instagramem i sukienką, którą włożyła Lady Gaga na ostatnią galę. Niestety, muszę przyznać, że jest to rzadkość.
Na co dzień obserwuję nastolatków mieszkających w mojej okolicy. Oczywiście nie stoję wgapiona jak szpak w pięciogroszówkę i nie kręcę głową jak kukiełka (a może powinnam). Jednak często, gdy przechodzę obok skateparku czy spaceruję po osiedlu, ciężko nie zauważyć ich zachowania. W zasadzie krzyki słychać w obrębie kilometra. „Wszyscy muszą wiedzieć, że jestem tu najważniejsza” to chyba największa domena współczesnej młodzieży.
Kiedyś byłam świadkiem sytuacji, gdy pewna dziewczyna, rozmawiając z matką (domniemam) zrobiła histerię. O co? O nowy telefon. „Tata musi mi kupić nowego ‚ajfona’!! Nie, nie chcę tego. Muszę mieć „aj-fo-na”!!! Cóż, współczuć czy się śmiać? Nie wiadomo. Trochę zrobiło mi się wtedy przykro, że rodzice sami są temu winni. No bo przecież znam parę takich, co nie rozpieszczało dzieci od najmłodszych lat, a wyrosły one na kulturalnych, samodzielnych ludzi. Te dzieci nie biegały po podwórku z tabletem za tysiąc złotych, nie dostawały wszystkiego na pstryknięcie palca. Tak zostałam wychowana ja. Nigdy nie powiem, że miałam złe dzieciństwo. Dzięki temu, że musiałam nieco poczekać na wymarzoną zabawkę (np. do urodzin), a nie kupowano mi jej jako odpowiedź na napad szału, jestem teraz niezależnym człowiekiem. Nie rozłożyłam nagle rąk w wieku 20 lat ze zdziwieniem, że na nowy komputer muszę zarobić pieniądze.
No nic, wracam do swojego wyimaginowanego świata, w którym ludzie używają rozumu. Czeka na mnie książka Andrusa, którą będę czytać jakiś dwudziesty raz. Ale zawsze poprawia mi humor. Polecam, warto czasem oderwać się od tego wariactwa, uśmiechnąć się skrycie, nastrój poprawić. Na nowo uwierzyć, że przecież wcale nie jest tak źle, dopóki nie zabierają nam książek. Choć kto wie, w końcu już dobra literatura palona jest na stosie.
Komentarz do “Emilia Kwiatek , Młodzież bez tabu”
Niestety, to dorośli, rodzice są odpowiedzialni, że mamy takie dzieci, czy młodzież. Nie chcę narzekać i mówić… za moich czasów… ale…
Młodzież zawsze była buntownicza, chciała po swojemu widzieć i rozumieć a nawet zmieniać świat, to naturalne, wyrażali siebie strojem, fryzurą czy muzyką, chcieli się wyróżniać, ale z przerażeniem patrzę, że obecnie to jest zwykła histeria posiadania wszystkiego już, teraz, bez wysiłku i pracy. Zero autorytetów, zero szacunku dla nauczycieli, czy w ogóle dorosłych, nawet dla swoich rówieśników. Krzyk, tupanie nogami, a czasami nawet przemoc.
Naszczęście są jeszcze mądrzy rodzice, którzy potrafią wskazać co jest w życiu najważniejsze,
Bardzo ciekawy felieton, pozdrawiam serdecznie