Pochmurny grudniowy dzień. Wracam ze spotkania służbowego. Po drodze mijam znajomych i mam chwilę na refleksje. Kilka kroków przede mną rozpoznaję pana Henryka, który wraca zapewne z codziennych zakupów. Jeszcze kilka lat temu śpieszył się do pracy, a w czasie wolnym widywałam go z żoną na spacerze. Od pewnego czasu odbywa długie, samotne spacery. Nie ma już przy nim uśmiechniętej towarzyszki życia. Kiedy zbliża się czas wieczerzy wigilijnej nikt nie chce być przy stole sam. Jednak przy dzieleniu się opłatkiem, w blasku wigilijnej świecy, oczy zaszklą się szczególnie, a puste miejsce przy stole jednoznacznie odpowie, kogo zabrakło wśród najbliższych. Kiedyś wysłuchałam wspomnień, które mnie poruszyły. Były o determinacji w walce z chorobą żony, o tęsknocie i o nadziei. Jakże często, zagonieni i zapatrzeni w swoje sprawy i troski, w ciszy mijamy naszych sąsiadów i znajomych, bo nie mamy czasu, by poświęcić im chwilę. Wiemy jedynie, że zostali sami, ale nie dzielą się swoim smutkiem i “jakoś” sobie radzą w codzienności. Nie wszyscy odnajdują przyjazną dla siebie przestrzeń, bo po prostu jej nie szukają. Nie wierzę, że człowiek świadomie wybiera samotność. Może przejąć nad nami władzę, ale warto skorzystać z zaproszenia na spotkanie w życzliwym, twórczym gronie. Przyjazną przystań można znaleźć w domu kultury, grupie rowerowej czy w klubie seniora.
Ciągle mam nadzieję, że pan Henryk da się namówić na spotkanie miłośników historii i regionu w mojej bibliotece. Warto zaczekać, bo w każdym człowieku jest pasja, którą może się podzielić z drugim człowiekiem.
4 komentarze “Bogumiła Sarnowska, Nadzieja budzi się wiosną”
Autorka felietonu pisze o starszej osobie, ale ja uważam, że każda osoba, która zostaje sama z powodu śmierci żony/ męża, ciężko mu/ jej odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Często uciekają w samotność, ale czy tak powinno być? Oczywiście, że nie. Zatrzymajmy się, zapytajmy co słychać? jak zdrowie? Niestety w naszym zabieganym życiu brakuje nam czasu dla najbliższych, a co dopiero dla sąsiada… przykre.
Samotność, to raczej brak relacji. To brak jakiegoś zaangażowania, jakieś intymności, tego wszystkiego, czy można dzielić się z inną osobą.
Nie trzeba zostać samym, by być samotnym. Można być samotnym nawet w gronie najbliższych jeśli jest się pozostawionym. Zdarza się, że czasami taką samotność wśród najbliższych wybieramy sami sobie. Już Marek Aureliusz mówił „ognisko Domowe czasem przybiega do żywego”, ale przecież boimy się zranień i cierpień. Nie chcemy cierpieć, chcemy by wszystko było piękne, ładne, jak na obrazku, jak na filmie, jak w kolorowej reklamie.
Tymczasem samotność, to właśnie brak relacji. Czy czuję się samotny sąsiad w stosunku do swojego sąsiada, który dzień po dniu knuje intrygi i próbuje na swój sposób urozmaicić życie swojemu oponentowi? Raczej nie. Raczej samotny, to taki który nie potrafi odnaleźć na swojej drodze celu. Nie potrafi odnaleźć jakiegoś szczególnego zadania, któremu miałby się oddać. Wtedy pojawia się egzystencja. Prosta, bez relacji, pozostawiona dzień po dniu swojemu własnemu tokowi. Czas płynie, droga sama w sobie jest celem egzystencji, bo cel albo nie istnieje albo został zagubiony. I w pewnym momencie ta pustka potrzebuje wypełnienia. Ta potrzeba stara się wypełnić pustkę tym, co akurat mam pod ręką, bo pustka nie znosi próżni, zasysa wszystko i to co dobre i to co druzgocące. Brakujące relacje to też wielka rana, a my przecież nie lubimy być ranieni, nie lubimy cierpieć. Chcemy mieć życie jak z obrazka, takie jak świat mówi że mieć powinniśmy, bo zasługujemy. Czy na pewno?
Czy samotność to także zamknięcie się w sobie? Może zamknięcie się w sobie to wcale nie jest samotność. Może to tylko ucieczka od nadmiaru relacji, od trudnych relacji. Może taka izolacja samotnego wilka ma swoje zalety? Może wtedy budujemy relacje jednokierunkowe? Relacje chore, ale zawsze jakieś relacje. Żyjemy innym. Żyjemy życiem osoby, w stosunku której zbudowaliśmy taką relację. Jak wielu samotnych ludzi śledzimy losy osób, często nawet fikcyjnych gdzieś na ekranie szklanego telewizora, kiedy tuż za jego plecami krzątają się domownicy.
Zdarza się, że wspólnie siadają do stołu wigilijnego, ale nie ma między nimi relacji. To takie spotkanie samotnych wilków.
Strach. Często boimy się nawiązać relacje wybieram samotność. Relacje wymagają. A my nie lubimy, żeby od nas wymagano. Chcemy, by wszystko przychodziło łatwo. Przecież tak nas nauczono. Życie bez śmierci, starość bez dolegliwości, wiek bez zmarszczek, głowa bez siwizny. Chcemy by szczęście samo przyszło, przytulił nas, otuliło nas swoim ciepłem. To my mamy czuć się dobrze. To nie osoby po drugiej stronie naszej relacji mają czuć się dobrze, my chcemy brać. Nie zdajemy sobie sprawy, nie znamy tego nie umiejmy tego, a jakże wiele szczęścia potrafi dać dawanie. Dawanie samego siebie. Dawać jest równie trudno co cierpieć, tylko czy nasze życie ma wtedy sens? Nie cierpimy więc, nie dajemy siebie, nie poświęcamy swojej wolności i czasu po to by inna osoba mogła odwzajemnić się tym samym. Czy nie na tym polega relacja, by dawać i brać to co dają? Brak samotności to relacje, a one prowadzą nas do miłości. Miłość to przecież pełnia, więc nie bójmy się ryzykować. Budujmy relacje, a one doprowadzą nas do tego czego pożąda każdy z nas, nawet samotny wilk, czyli do miłości.
Niektórzy uważają, że kobiety lepiej sobie radzą z życiem w pojedynkę niż mężczyźni. Myślę, że to równie trudne, bo sędziwy wiek nie oszczędza problemów. Każdy potrzebuje uwagi, zainteresowania i bycia wśród ludzi.
Tak samotność widać na ulicach zwłaszcza u starszych ludzi, którzy nigdzie nie pędzą idą tacy zamyśleni. Kiedyś byłam świadkiem takiej samotności. Wybrałam się do restauracji z mamą i dziećmi, które biegały roześmiane po całym lokalu. Wszedł tam pan przy lasce, ubrany bardzo skromnie od progu przywitali go kelnerzy „Witamy Panie Stanisławie”, pan rozejrzał się chwile i usiadł bardzo blisko nas , mimo wolnych stolików dalej. Kelner podszedł i powiedział „córka była i już zapłaciła za obiady na kolejny miesiąc”, po czym na telefon napisał sms , tak myślę ze do córki pana Stanisława zameldować, że się stawił na obiad. Starszy pan zaczepiał dzieci, uśmiechał się rozmawiał. Kiedy zjadł obiad i wstał od stolika powiedział ” Dziękuje, że dziś mogłem zjeść obiad w miłym towarzystwie.” Wtedy sobie uświadomiłam jak ważne jest samotnemu człowiekowi ktoś, kto po prostu jest nawet jeśli jest kimś zupełnie obcym.