Jeśli mówi się ogólnie, to czasami nie wiadomo o co chodzi. A bywa, że to, co powiedziane ogólnie- ludzie biorą od razu do siebie i obrażają się zanim zrozumieją o co chodzi. Mówmy wobec tego o konkretach.
Pierwszy konkret jest z czasów komuny. Jaka ona była – wielu pamięta do dzisiaj. Jacy byliśmy – MY, jakby trochę mniej. Krótko mówiąc były to czasy, w których liczyły się znajomości. Oficjalnie niczego nie było, ale dzięki znajomym – można było mieć nieomal wszystko. Trzeba mieć bardzo mocno pokręconą psychikę, żeby w takiej rzeczywistości funkcjonować i pamiętać jednocześnie o tym, jak wygląda normalny świat, w którym żyje się po prostu – łatwiej. A jak mieliśmy pokręconą psychikę dobrze obrazuje taki oto, autentyczny epizod.
Odwiedziłem znajomych z małego, prowincjonalnego miasteczka. Nie pamiętałem dokładnie godziny odjazdu mojego pociągu, ale znajomy uspokoił mnie: – Co się martwisz, mam znajomą na informacji kolejowej. Zadzwonię i ona mi powie…
I tak się stało. Ja byłem o właściwym czasie na peronie, a mój znajomy utwierdził się jeszcze mocniej w przekonaniu, że granice normalności naszego życia wyznaczają nasi znajomi i że tak skonstruowany jest normalny świat.
Drugi konkret jest już z obecnych czasów. Też prowincjonalne miasteczko, a w nim dom kultury. Nowoczesny, z niezłym zapleczem. Część ludzi pracuje tutaj za pieniążki, inni bardziej społecznie. Jedni i drudzy wynagradzani są marnie, jak to w kulturze. Ogłoszono konkurs na prace malarskie i przeznaczono na nagrody pieniążki. Prac było wiele, ale wygrały autorstwa: komisarza wystawy, jego żony i pani, która prowadzi zajęcia z malarstwa właśnie, w tym domu kultury…
W małym środowisku wszyscy się znają. Werdykt przyznający nagrody- według formuły” po znajomości” -nie wywołał żadnych komentarzy. W końcu to normalne, że jak jest okazja podsypać kasiorki tym, którzy pracują dla środowiska, to po co tracić ją na obcego, który coś tam sobie namalował i nic nie zrobił dla środowiska?
Opisałem dwa zdarzenia oddzielone barierą 50 lat. Ten sam kraj.
A konkluzja?
To raczej retoryczne pytanie, czy można będzie tutaj kiedyś żyć normalnie…