Dom ma nas chronić przez światem zewnętrznym. Taka rola wyznacza mu szczególne miejsce w naszej kulturze. Tak wyjątkowe, że bez domu trudno wyobrazić sobie normalne życie. Równie trudno, jak dom bez okien. Wie o tym każdy. Także władza. Jedna taka była aż tak bardzo sprytna, że wymyśliła podatki od okien wychodzących na ulicę. Ci, którzy już mieli postawione domy – ubożeli w majestacie wrednego prawa. Inni poszli po rozum do głowy. I budowali domy bez okien wychodzących na ulicę. Domy bez okien? Ależ skąd! Z oknami, tylko, że z niepodatkowej strony. Wniosek stąd taki, że nasze widoki z okna zależą nie tyko od poziomu sztuki budowlanej, ale pomysłowości domowników. Ta podpowiada im reakcje na świat zewnętrzny. Także pomysłu urzędasów.
A skoro już o nich mowa, to czytałem nie tak dawno temu, że przepisy unijne zmierzają wyraźnie w kierunku okien, które nie będą się otwierały. W ogóle. Takie – głuche okna. Marzenie o tym, żeby wyjrzeć z własnego okna i spojrzeć na świat – nieco szerzej – będą równie nierealne, jak wystawienie głowy poza horyzont i obejrzenie go z drugiej strony. Co do eksperymentów z horyzontem, to niech tam każdy kombinuje po swojemu i sprawdza co chce, ale co do okien, to – moim zdaniem wara od nich i basta! W każdym razie – od moich, prywatnych…
Co za życie? Albo opodatkują te biedne okna, albo zamkną na głucho i na zawsze… Jaki los je czeka tutaj, nad Wisłą?
Jak znam życie w epoce korporacyjnych wyobrażeń doskonałości, to – za jakieś 20 lat nikt nie wystawi głowy z własnego okna. Będzie oglądał świat przez szybkę lub jakieś sztuczne badziewie, którym zastąpią szkło. Co tam pachnące kwiaty za oknem i co tam zefirek podkręcający wiosenne zapachy, co tam świeże powietrze, prosto w nos właściciela otwartego … Co tam to wszystko wobec walorów „ergo –„ , „aku -„ , „termo- ” , itp. głuchego okna? Te dzisiejsze się nie ostaną…
Ponad połowa Polaków mieszka nie w blokach, nie z wieżowcach lecz normalnie, w domkach. To są zapewne ci, którzy tkwić będą najdłużej w przekonaniu, że głuche okna nie zawitają pod strzechę. A już bankowo nie pod polską strzechę. Tak nam dopomóż… Nic bardziej mylnego One już zawitały! To właśnie w Polsce powstał projekt taniego domku. Ok. 50 m 2, w cenie do 100 tys. złotych. W tej konstrukcji jest właśnie to, o czym mowa…
Powie ktoś – co to w końca za różnica… Otwierane okna czy głuche?
Szkopuł w tym, że okna, to nie tylko zamysł technologii budowlanej. Pomijając już symbolikę wpisaną w okna – jako takie i związane z nim skojarzenia, one mają przecież swój kontekst kulturowy. W jednym kraju zasłonięte są szczelnie, by nie widać było, od zewnątrz – czegokolwiek, co wewnątrz, a w innym kraju – wprost przeciwnie. Ciekawe, że ludzie bardziej wpatrują się w te zasłonięte niż odsłonięte – zupełnie tak, jakby w tym spoglądaniu w okna wcale nie chodziło o treść tego, co się widzi… A skoro już o różnicach kulturowych mowa, to pamiętam takie okna, masowo do połowy gazetami przesłonięte. Było to w kraju, gdzie gazeta służyła nieomal do wszystkiego: jako obrus, talerz, jako opakowanie dla sprzedawcy lub papier toaletowy, dla tych, którzy się jej przedtem do syta naczytali…
Jeśli przy kulturowych uwarunkowaniach okna pozostać, to pomyślcie moi drodzy o jednym jeszcze aspekcie głuchego okna : Czy można wyobrazić sobie polską prowincję bez gapiów wiszących masowo na parapetach własnych okien? Bez tych bacznych spojrzeń jejmości dyżurujących niczym słoneczko na niebie, wstających i zachodzących razem z nim?
I tak oto pojawił się nieoczekiwanie – niczym gwiazdka betlejemska – promyczek nadziei dla normalności okien. Pojawił się nie w aglomeracjach miejskich, nie gdzieś w stolicy lecz na prowincji naszej ukochanej -właśnie. A radość z tego dla mnie tym większa, że jako dobrowolnie i świadomie na wsi, na koniec osadzony i tutaj żywota dokańczający – z normalnym, otwartym oknem trwać będę wbrew korporacyjnej i unijnej racji.
2 komentarze “Tadeusz Wojewódzki, Okna na głucho”
Nowe standardy – uzasadnione technologicznie – nie mają często uzasadnienia innego, niż tylko takie właśnie. Fetysz technologii tak ma – to system wartości uwzględniający preferencje techniki, bez preferencji kulturowych, obyczajowych – bez naszych nawyków i rzeczywistych potrzeb. Jeszcze silniejszy od technologicznego – jest fetysz zysku czyli finansizm. W sumie – to on decyduje o tym jak żyjemy, co jemy /jakość jedzenia/, czym oddychamy i jak jesteśmy leczeni. Jak widać – wszystko zależy od sposobu myślenia czyli wartości oraz wiedzy, jakie leżą u podstaw decyzji politycznych, społecznych, gospodarczych. Ale o tym nie mówi się wcale lub naiwnie, chociaż to jest właśnie sedno sprawy.
Przeraziłam się tymi zamkniętymi oknami, no bo jak? Już mieszkamy w klatkach zwanych blokami, mijamy się na klatkach schodowych z zimnym dzień dobry albo i wcale, zamknięci w czterech ścianach, odizolowanych od ludzi, to jeszcze okna nieme czy głuche? A kontakt z przyrodą? Z drugim człowiekiem? Wiesz, nawet te osoby wiszące teraz w oknach. stały mi się teraz bliższe, bo są, bo to ludzie żyjący, a nie roboty czy cyborgi bez uczuc. Na samą myśl już się duszę. Przepraszam za ten mój komentarz, ale tak sobie to wszystko poukładałam po swojemu i głośno protestuję! Chcę powietrza, chcę widoków, rozległych horyzontów, chcę oddechu!
Albo wyjeżdżam na wieś, póki jeszcze tli się we mnie życie)