Człowiek nigdy nie wie co go czeka kiedy decyduje się na uczestnictwo w jakiejś imprezce.
Tym razem -teoretycznie -nic szczególnego nie mogło się wydarzyć. Jubilatce -urodzonej tuż przed wybuchem II wojny światowej – znajomi i przyjaciele zorganizowali niespodziankę: fetę urodzinową w zacnym lokalu. Młoda wiolonczelistka, z rówieśnikiem ze skrzypcami i bujną czupryną – umilali biesiadną atmosferę i dodawali jej pikantnej nobilności. Przerywały ją salwy śmiechu inspirowane konwersacją o wszystkim, nie wspominając o jubilatce, której nadal w głowie mężczyźni młodsi o 30 lat. Bogu dziękować, że to nie 45-cio lecie i jubilatka -z profesji nie nauczycielka i że imprezka nie w USA, bo gdyby takie zaistniały okoliczności, wszystkie razem wzięte, to siedzielibyśmy na odwiedzinach więziennych, a nie przy radosnym stole. Tak więc rozmowa toczyła się wartkim nurtem, raz po raz trącając niby to od niechcenia komizm sytuacyjny, co musiało kończyć się kolejnymi salwami śmiechu i pretekstem do nieustannego dowcipkowania.
Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie fakt, że od czasu do czasu biesiadny stół dzielił się na mniejsze grupki, obejmujące kilku najbliżej siedzących.
Zaczęło się od tego, że jedna z pań, która zdecydowała się oddać – po raz kolejny – rękę szczęśliwemu wybrankowi – oznajmiła, że w tego dnia dostała od męża kwiaty. Zdarza się to w każdym małżeństwie, więc uczestniczący w konwersacji panowie przyjęli do wiadomości tę radosną nowinę w przekonaniu, że to koniec opisu incydentu.
Nic bardziej mylnego.
Rzeczona pani ciągnęła bowiem dalej temat kwiatów od nowego, od kilku lat – małżonka. Dodała bowiem, że jej mąż wręcza jej kwiaty –każdego 14 dnia miesiąca. Jak dzisiaj. Poznali się bowiem właśnie 14 –go. Spojrzeliśmy na nią z niedowierzaniem, a potem po sobie – nie podnosząc przezornie wzroku na własne, lepsze nasze połowy. Zabrzmiało to wyznanie, jak prowokacja. Nowy żonkoś – z zaledwie kilkuletnim stażem – siedział niewzruszony, a w nas powoli narastało coraz bardziej mieszane uczucie.
Nie mówiliśmy tego głośno, ale myśli krążyły nam między pytaniem o ciche walory tej pani, których mogliśmy się tylko domyślać, a innym powodem zachowania gościa, którego jeszcze nie poznaliśmy, a już wydawał się jakiś dziwny. Nie szukając banalnych etykiet uznaliśmy, że jest mało racjonalny.
Rozmowa potoczyła się dalej. Także w kuluarach biesiady, a nas nieustannie drążyło jedno, natarczywe pytanie: „Dlaczego co miesiąc te kwiaty?”. Wybawienie z reguły nie przychodzi z tej samej strony co kłopot, ale tym razem było inaczej. Rozmowa przy stole zboczyła w pewnym momencie na samochody i wspomniana Pani pożaliła się, że zatarła ostatnio silnik – na autostradzie. Rzuciliśmy się z oczywistymi podejrzeniami, że pewnie jechała na jedynce, że za mało było oleju… Jak to kobieta…Gdzie tam. Sprawczyni zacytowała opinie mechanika, że ten typ silnika przy jeździe ponad 200 km na godzinę, po kilku godzinach jazdy – zawsze się zaciera.
Jeden z nas rzucił, że jeżdżącym z taką prędkością należy zabierać prawo jazdy dożywotnio, ktoś tam zaznaczył, że to anormalne, ale uczestniczący w incydencie małżonkowie odetchnęli z ulgą i słychać było, jak wielki kamień spada im z serca i toczy się pod stopy gościa, który co miesiąc kupuje te kwiaty. Zrozumieliśmy, że facet jest kompletnie normalny. A przy takiej jeździe małżonki – ponad 200 km na godzinę – ma prawo sądzić, że każdy miesiąc ich małżeństwa może być miesiącem ostatnim.
I tak to największe zagadki tego świata mają z reguły banalne rozwiązania. Rzecz w tym, by w porę poznać je i zrozumieć. Choćby z trudem miały mieścić się w naszej głowie.
6 komentarzy “Tadeusz Wojewódzki, Największe zagadki tego świata…”
Ten tekst świadczy o tym, że czasem lepiej się żyje w nieświadomości..:)
Co z tą miłością, że nam miesza w głowach.
Kwiaty kobiecie oplatane w słowa.
W duszy nam pachnie, czy to nie jest zmora?
Gdy świat tak pędzi otwórz swoje oczy.
Uczucia schowaj, zanim dzień wstanie.
Bo zatracisz się i nim się obudzisz
To przyjdzie już czas na pożegnanie…
Takie teksty zawsze pobudzają do refleksji.
Tadeusz…. jak zawsze dobry felieton. Imprezy okolicznościowe jak widzę przynosza tematy, po co ich szukać wystarczy kupić kwiaty i zasiąść do stołu… posłuchać.. no ja nie mam takich problemów kwiaty, dostaje raz do roku z okazji urodzin. Wszystiego najlepszego jubilatce… do następnego razu
Przeczytałam z wielkim zainteresowaniem, jednym tchem, bo też byłam ciekawa dlaczego…zawsze staram się zrozumieć świat, nie zawsze mi się to udaje, ale z jednym się zgadzam, im bardziej doszukuję się problemów, tym częściej okazują się one banalne i masz rację, najważniejsze by je zrozumieć i poznać, choć czasami zaskakują 🙂
Bardzo ciekawy felieton.
Dokładnie jest tak, jak piszesz:)
Znakomity tekst, który skłania do przemyśleń , bo ” … największe zagadki tego świata mają z reguły banalne rozwiązania. Rzecz w tym, by w porę poznać je i zrozumieć. Choćby z trudem miały mieścić się w naszej głowie.”
To prawda, najczęściej istnieją zupełnie proste wyjaśnienia dziwnych, zdawałoby się, spraw. Zapytajmy np. dlaczego jest, jak jest, ze służbą zdrowia? Jednak, nie zapominajmy, jak łatwo przychodzi niektórym wyrokować w sprawach, o których nie mają pojęcia, czyli potrzebnej fachowej wiedzy, albowiem wielka jest potęga ignorancji, przede wszystkim w jej własnych oczach. Tymczasem, dzisiaj często jest tak, jak z jajkiem Kolumba- Każdy potrafi to zrobić, po tym, jak mu pokazano jak.