W jednym z felietonów poruszałem kwestię sposobu myślenia obecnego w PRL i w 2023 – w Polsce, a opartego na przekonaniu, że jedynym gwarantem prawidłowego załatwienia sprawy jest obecność w niej znajomego. Jeśli tak, to są wprawdzie dwa porządki świata: ten oficjalny i nieoficjalny, ale liczy się tylko ten drugi, tylko to, co nieoficjalne, oparte na znajomościach, układach, prywacie.
Bez względu na to, jak ohydnie- w uczciwych uszach – brzmi taka konstatacja, jest ona prawdziwa. Ba, trudno z takim przekonaniem dyskutować żyjąc jednocześnie w systemie politycznym opartym na partiach, które stosują kryterium znajomego czyli swego -i tylko takie kryterium – przy obsadzaniu publicznych, ważnych stanowisk. Każdy to widzi i dziwi się temu już mało kto.
Niekompetentni znajomi nie są w stanie kompetentnie zrobić czegokolwiek, poza pilnowaniem interesu partyjnego, w imię którego powołani zostali tam czy siam. Jakim cudem – wobec powyższego -wszystko to jeszcze jakoś się kręci? Ano takim, że jest jeszcze „cała ta reszta”: chomików w kieracie. Tych, którzy muszą profesjonalnie robić swoje, żeby spłacać kredyty, wychowywać dzieci, mieć na tacę i żyć w przekonaniu, że obecny porządek świata jest najlepszym z możliwych. Jest w tym porządku jednak miejsce i na to, żeby czekać aż przyjdzie pora na „ich czas”, ich partii, żeby się odkuć. Jedyny szkopuł w tym, że nie wszystkim odpowiada partyjniactwo udające społecznikostwo, obywatelskość, działanie dla dobra publicznego i cała ta ornamentyka specjalnie dla tych, którzy mają głosować, a nie wiedza jeszcze – za bardzo -jak…
Bez względu na to ,ilu z nas nie chce się w to bawić, utrwala się schemat ustrojowy – dość niebezpieczny. Jeśli w działaniach publicznych (a polityka kadrowa do takich należy) obecny jest BRAK JAWNYCH, JEDNOZNACZNYCH KRYTERIÓW WYBORU, to pojawia się UZNANIOWOŚĆ. Powoli, ale konsekwentnie staje się ona normą, zasadą działania, podejmowania decyzji. Ważne stają się już nie kryteria wyboru, nie wartości merytoryczne, tylko osoba, która uznaje (według własnego widzi mi się) – co i jak ma być. Coraz powszechniejsza jest AUTOKRACJA: jeden zaczyna decydować o wszystkim i mało kogo to już dziwi. Stąd już tylko krok do DYKTATURY, gdzie nie ma znaczenia jakie są formalne struktury, gdyż one w całości obsadzone są przez „swoich”.
Wszystko zaczyna się od obecności w naszym życiu przekonania, że świata nie da się inaczej urządzić, jak tylko w oparciu o znajomych. Że nie ma co zawracać sobie głowy pytaniami o jakieś tam kryteria, o zasady, o wartości. Dlatego, że „sprawiedliwie” – to „po naszemu”…. A jak przyjdą obcy, to będzie „po ichniemu”, gdyż każdy ręce ma do siebie, a nie od siebie i nie ma co filozofować 😊
Jak sobie pościelimy, tak się wyśpimy.
Piszę o tym, nie po to, żeby kogoś krytykować, gdyż wszyscy mamy prawo wyboru i dlaczego ktoś ma respektować moje wybory? Ale piszę po to, abyśmy wiedzieli – dlaczego jest tak, jak jest. Nie tylko wiedzieli, ale też nie robili tego, czego robienie odradzał obywatelowi pewien satyryk, słowami, których w felietonie przytaczać nie wypada… Wiemy dlaczego jest u nas tak, jak jest i nam to odpowiada.
A jeśli nie?
Postępujmy inaczej – to po pierwsze. A po wtóre – ignorujmy towarzysko i politycznie resztę… To bardziej boli, niż największa obelga….