Przyszedł do mnie sąsiad – z tego samego osiedla. Nie lubię go, gdyż jest z „tamtej opcji”. Ale człowiek – w potrzebie, więc mniejsza o to. Przyszedł, bo poczuł się oszukany. Taki –w butelkę nabity. On uwierzył, sądził, że będzie inaczej, a tu – gówno prawda…
Jak przystało na filozofa – zdefiniowałem problem, jako przynależny do trzeciej kategorii Tischnerowskiej klasyfikacji prawd dzielonych na: świento prawda, tys prawda i gówno prawda. Osiągnęliśmy ze znajomym pełną zgodę co do kategoryzacji problemu oraz ścieżki jego rozwiązania. Ta prowadziła nieuchronnie w kierunku przekonania, że „bez pół litra nie da się tego rozebrać”. Sprawdzone pokoleniowo, dobre rozwiązanie, okazało się – tym razem – kompletnie nieprzydatne. Skoro on pozostawał na dobrowolnym, już przedświątecznym -odwyku, a ja- na antybiotyku trzeba było eksperymentować…
Pozostało gadanie na sucho. Trudne, bo facet z obcej opcji jest. Ale żal mi się go zrobiło i nawet przypomniałem sobie takie czasy, kiedy to planowaliśmy kopać tunel pomiędzy naszymi domami i wspólnie bimber pędzić. Wszystko na ewentualność gdyby ruskie przyszli: tunel – dla bezpieczeństwa komunikacji, a bimber – po części dla animuszu, po części na koktajle Mołotowa, a po części dla przekupienia ruskich. Ambitne plany zawisły – wobec wojny polsko –polskiej, na kołku. Nie robi się przekopu do kogoś z obcej opcji…
Poza tym, że znajomy z innej opcji jest, to łączy nas przecież wciąż skłonność do narzekania. Obserwując i czytając tylko swoje – jednak mimo wszystko -nie nadążamy. Nawet myślami nie dajemy rady uganiać się za zmieniającą się rzeczywistością. Nijak przyzwyczaić się do tego nie można. Można co najwyżej zamknąć oczy i mniej wiedzieć. Zatkać uszy i mniej słyszeć. Wyłączyć myślenie i zamiast myśleć, analizować, wątpić – zwyczajnie wierzyć… Bezkrytycznie, konsekwentnie wierzyć. Z przekonaniem, że to – w co wierzymy, to jest „świento prawda”.
Jest jednak ryzyko związane z tym rozwiązaniem – nieuchronne. Kiedy przypadkiem i ukradkiem spojrzymy spod zaciśniętych powiek na to, co wokół nas, to może być bardzo źle. Kiedy uważniej posłuchamy – to może być jeszcze gorzej. A po włączeniu własnego, krytycznego myślenia – może już być tylko fatalnie … Może się bowiem okazać, że to – w co uwierzyliśmy, to nie jest świento prawda lecz gówno prawda.
Dobrze jest – w takiej sytuacji – mieć sąsiada, żeby z nim pogadać o tych nabitych w butelkę. Nawet jeśli gadać trzeba o suchym pysku i sąsiad – jak wielu jeszcze – jest z „tamtej opcji”.
6 komentarzy “Tadeusz Wojewódzki, Gówno prawda”
Dzięki Aniu za trafne odczytanie intencji i przesłania tego felietonu. Pisałaś podobne, więc czekam na Twoje.
Póki co – przymierzam się do następnego z cyklu „Przyszedł do mnie sąsiad. Nie lubię go, gdyż z „tamtej opcji” jest. „
Znakomity tekst, z tych „niosących nadzieję”. Okazuje się bowiem, że sąsiedzkie więzi, że ludzkie, wspólne sprawy są ponad „tamte opcje”, są ważniejsze niż polityka. Każdy z sąsiadów wiedział to w głębi duszy i jeden przyszedł, a drugi go przyjął i rozmawiali mimo braku wspomagacza. To prawda, staramy się wierzyć w naszą prawdę, zamykamy oczy, a często okazuje się, że rzeczywistość uderza nas obuchem, że upada nam wprost pod nogi i wtedy choćbyśmy nie chcieli, widzimy ,ze nasza „świento prawda”to „gówno prawda”
Jak żyjesz- tak masz 🙂
Dziękuję bardzo, nie dość, że miałam ucztę duchową czytając Twój felieton, to jeszcze nasluchalam się miłych słów, pozdrawiam serdecznie.
To Twoja zasługa, że wyczytałaś z niego wszystko, co napisałem. Wielka to sztuka dzisiaj CZYTANIA ZE ZROZUMIENIEM.
Wielu rozumie słowa, a nie łapie sensu. Wielu bez sensu polemizuje z czymś, czego nie ma w tekście. Takie czasy….
Mawia się niekiedy, że piszemy dla wszystkich. Nie będę wypowiadał się w niczyim imieniu, poza swoim – własnym. Ja piszę tylko dla TAKICH, JAK TY. Nie tylko dlatego, że piszesz wspaniałe wiersze i świetne felietony. Także dlatego, że czytasz ze zrozumieniem 🙂 I jeszcze znajdujesz czas na komentowanie 🙂 WIELKIE DZIĘKI Droga Ulu ! Moc serdeczności 🙂
Bo sąsiad z innej opcji jest… Dobre, tu przykład trafiony w samą dziesiątkę, ciężko się dogadać „na sucho” , a co dopiero po kielichu.Kazdy trzyma się swego. Jednak, gdy w butelkę nabici oboje, gdy oboje są bezradni wobec rzeczywistości bez względu na opcję, potrafią się dogadać, to wniosek nasuwa się sam. Polak potrafi się zjednoczyć gdy zajdzie potrzeba 🙂 🙂 🙂 Nawet tunel przekopie do sąsiada, żeby tylko razem walczyć z… czymkolwiek, nawet gdy jest innej opcji. Dawno tak się nie wyluzowalam, świetny felieton i z bardzo mądrym przekazem.