Po debiutanckiej walce na gali na Stadionie Narodowym brązowego medalisty Igrzysk Olimpijskich w Londynie w zapasach twierdzono, że Damian Janikowski dostał słabego przeciwnika na przetarcie. Kolejne walki miały dopiero pokazać, czy on, jako sportowiec przechodzący do MMA z innej dyscypliny sportu, pójdzie drogą Mariusza Pudzianowskiego i Marcina Różalskiego czy zaliczy nieudaną przygodę, jak Rafał Jackiewicz (przegrana jedna walka).
Kolejna walka z ikoną KSW, doświadczonym Antonim Chmielewskim zamknęła usta krytykom. Mnie osobiście też zaskoczył swoją postawą. Nie spodziewałem się, że wygra w takim stylu z jedną z legend polskiego MMA. Oczywiście, Chmielewski najlepsze lata ma za sobą, ale klasa sportowa pozostaje.
Jednak najbardziej zaskakuje styl walki Janikowskiego. Nie próbuje ciągle obalać lub uderzać „cepami”. Jego jedną z ulubionych technik stójkowych stają się latające kolana lub kopnięcia, którymi wykańcza swoich przeciwników. Idealnym przykładem jest jego ostatnia walka na ostatniej gali KSW 43. Zmierzył się z mistrzem dwóch organizacji Yannickiem Bahatim. Uważałem, że faworytem będzie Anglik. Rzeczywistość okazała się brutalna… Walka zakończyła się zwycięstwem Janikowskiego przez nokaut po…18 sekundach. W pierwszej chwili nie mogłem uwierzyć w to, co się stało. To jest właśnie piękno tego sportu. Nigdy nie można być pewnym wyniku przed walką. Zawsze mogą zdarzyć się niespodziewane rezultaty.
Zastanawiam się, czy już teraz można traktować Janikowskiego, jako w niedalekiej przyszłości nową gwiazdę? Wciąż obserwuje wiele mankamentów w jego stylu walki oraz nie wiadomo, jakby się zachowywał gdyby to on był w opałach. Dotychczasowi rywale nie stanowili wielkiego zagrożenia. Jedynie w walce z Chmielewskim momentami rywal przeważał. Po obejrzeniu gali KSW 43 wielu się zastanawia, jaką drogą podąży teraz Janikowski. Uważam, że powinien stoczyć przynajmniej dwie walki, z zawodnikami średniej klasy, aby nie tylko nabrać pewności, ale też cennego doświadczenia. Gdyby je wygrał i znowu by się pokazał z bardzo dobrej strony, wtedy bym rozważał walki z zawodnikami o uznanej marce w Polsce np.: Michał Materla, Marcin Naruszczka lub Krzysztof Kułak. Wydaje się, że najbliżej zrealizowania byłaby walka z pierwszym z wymienionych fighterów.
Jedynie możemy czekać i obserwować rozwój kariery Damiana Janikowskiego. Już teraz zaznaczył swoje miejsce w hierarchii w dywizji wagi średniej. Konkurencja w tej kategorii jest bardzo mocno obsadzona, więc trudno teraz określać, jak potoczą się losy Damiana Janikowskiego, legitymującym się bilansem walk 3-0. Jak już wielokrotnie mogliśmy się przekonać, MMA jest bardzo nieprzewidywalnym sportem.
Przemysław Schenk
Komentarz do “Przemysław Schenk, Damian Janikowski – narodziny nowej gwiazdy polskiego MMA”
Podoba mi się sposób, w jaki opisujesz sport. Chociaż są to tematy dla mnie obce to muszę przyznać, że tekst nie jest suchym opisem. Jest za to stopniowany, czuć rosnące napięcie i inne emocje. Informacji samych w sobie nie oceniam bo nie mam do tego kompetencji. A szkoda by było zachować się jak typowy Janusz i udawać specjalistę od wszystkiego.