Gorzka czekolada
Powiedzcie, czy nie jest fajnie.
Tak, odpowiem sobie sam. Dlaczego? Bo nie mam do was zaufania.
Miałem tabliczkę, bardzo dobrej belgijskiej czekolady, z dziesięcioletnim terminem do spożycia. Nie widzę w tym niczego szczególnego. W opisie składu i instrukcji obsługi znalazłem parę fajnych punktów.
Stosując się do zapisu, 'belgijka’ dobrnęła do 5 lat. Niejedno wino pozazdrościłoby takiego wieku.
Nie wiem jak, kto i kiedy, moją czeko zamienił na czarną ladę. Ze zdenerwowania plączą mi się słowa, a w głowie mam kompletny kibel.
Chodzi o to, że mleczna zamieniła się w gorzką pośledniego gatunku. Ohyda.
Nie zachodzę w głowę. Przyczyna jest banalnie prosta. Pomimo licznych prób, żadna z nich nie zakończyła się, choćby zrobieniem odcisku stopy. Byłby dowód, że do głowy można wejść (jednak).
Rzecz okazała się na tyle ciekawa, że postanowiłem zbadać ów fenomen. Tym samym, sprawa czekolady zeszła — nie myślcie, że umarła — na dalszy plan.
Może ktoś z was wie lub doświadczył przebywaniu we własnej bańce, a być może w cudzej?
Dążąc uparcie do celu, wpadłem na pomysł zapuszczenia sondy, poprzez wydrążony otwór w czaszce. Spełniło się jedno z moich najskrytszych marzeń — zostałem człowiekiem z otwartą głową.
Żeby obraz był czytelny, przerzuciłem go na ekran tv.
Z wrażenia zatkało mnie kompletnie i szczelnie. Kamera sondy niczego nie wykryła. Tabula rasa. „Szare na złote”, w ten prosty sposób pozbyłem się mózgu – w cholerę.
Operując, podręczną pamięcią krótkotrwałą – telefon komórkowy – podsumuję wydarzenia.
Nieważne, jaką masz czekoladę.
Ważne, kto ma do niej nieograniczony dostęp.
Można mieć otwartą głowę i brak funkcji myślenia.
Fakty nie kłamią. Tworzymy je codziennie.