Lubię pisać felietony. Pokazuję w nich moje przemyślenia wynikające z obserwacji świata, w którym przyszło mi żyć. I powiem wam szczerze, że świat ten coraz bardziej mnie dziwi. Pamiętam jak w dzieciństwie wpajano mi zasady współżycia w grupie rówieśniczej. Lojalność, współpracę, wzajemną pomoc. Kiedy zaczęłam pracować, doszła do tego umiejętność komunikowania się, dyskusji na merytoryczne argumenty. Był to wtedy świat bardzo uporządkowany, z oczywistym podziałem na to, co wypada, co nie. Nie mówię tutaj o konwenansach, czy sztucznie tworzonej etykiecie. To były proste reguły. Uczciwość, odpowiedzialność za słowo, zwłaszcza własne, traktowanie wszystkich ludzi jednakowo i z szacunkiem.
Szczególnie to ostatnie było, jest i będzie dla mnie szczególnie ważne. Jestem głęboko przekonana, że szacunek dla ludzi, wyrażamy także poprzez szacunek dla słowa. Obietnice składane drugiej osobie są dla mnie swego rodzaju świętością. Nie daję ich pochopnie, „na odczepne”, ale też, raz dane, są wg mnie zobowiązaniem nie podlegającym wątpliwościom, ani negocjacjom.
Taką „obietnicą” swoistą są dla mnie również wszelkiego rodzaju regulaminy określające zachowanie osób należących do danej grupy społecznej. O czym mowa?
Kiedy postanowiłam spróbować swoich sił w pisaniu szeroko pojętym, znalazłam się w różnych grupach, gdzie to pisanie można poddać ocenie innych ludzi, nauczyć się czegoś nowego, doskonalić. Każda z takich grup ma swój regulamin jasno określający, co jest dozwolone, co można, a czego robić nie wolno, aby nie narazić się na karę. Jako osoba przyzwyczajona w świecie realnym do przestrzegania obowiązujących zasad, nie miałam problemu z przestrzeganiem ich również w świecie wirtualnym. Ale…
Po jakimś czasie, kiedy już dokładniej poznałam „zasady”, okazało się, że coś tutaj nie gra. Zaczęłam więc uważnie obserwować zachowanie członków grup i reakcje ich administratorów. I co się okazało? W wielu grupach istnieje podział na „równych” i „równiejszych”. Jednym wytyka się każde, najmniejsze nawet uchybienie, odstępstwo od zasad, wynikające czasami ze zwykłego zagapienia, u innych nie reaguje się na poważne nawet łamanie regulaminu. Na przykład ktoś publikuje teksty nawołujące do nienawiści, dyskryminuje członków ze względu na płeć, czy poglądy i nie tylko nie jest za takie wpisy karany, ale otrzymuje wyróżnienia. Normą bywa także nieprzestrzeganie zasad regulaminu, lub założeń warsztatowych.
I w tym momencie należałoby sobie zadać pytanie. Czy jest sens należenia do takich grup? Odpowiedź niestety nie jest tak jednoznaczna, jak można by się spodziewać. Bowiem zjawisko, które opisałam, jest powszechne. Czyli wybór jest taki; należeć i mimo wszystko poddać swoje pisanie mniej lub bardziej subiektywnej ocenie, albo zamknąć się we własnym profilu i pisać „sobie a muzom”*. Może dlatego jak grzyby po deszczu pojawiają się wciąż nowe grupy i społeczności? Może ludzie, którzy poczują się, nazwijmy to „skrzywdzeni” jakąś niesprawiedliwą, ich zdaniem, oceną, zakładają swoje grupy, ustalając własne zasady? Tego nie wiem, więc nie podejmuję się oceny z tego punktu widzenia.
Dla mnie całe to zjawisko jest trudne do pojęcia, ponieważ wydawać by się mogło, że w świecie wirtualnym, łatwiej jest być obiektywnym, bo nie ma pryzmatu osobistych sympatii, czy antypatii. Jak widać, myliłam się. Zastanawiam się, czy istnieje sposób na zmianę tego zjawiska. Czy ktoś znajdzie receptę, albo złoty środek, który pozwoli wierzyć w szczerość i obiektywność wyrażanych opinii.
8 komentarzy “Marzena Marczyk, Świat, w którym przyszło mi żyć…”
W obecych czasach slowo rownosc wlasciwie nie istnieje. Staramy sie uczyc nasze dzieci szacunku, tolerancji…niestety ciezko przyswoic te cechy do zycia, ktore manipulowane przez rozwoj technologii, ktoremu towarzyszy wszechobecny wyscig szczurow.
Zarówno w świecie wirtualnym, jak i w rzeczywistym istnieje zjawisko sympatii i antypatii. Mylne jest założenie, że ludzie w internecie będą zachowywać się zgodnie z ludzką naturą, która nie jest kryształowa, chcemy myśleć o sobie dobrze lecz w większości z nas nie zachowuje się w newralgicznych sytuacjach w porządku.
„Równi i ròwniejsi” tak dobrze to znam. Ciężko jest się pogodzić i zrozumieć tego rodzaju praktyki. Niestety dziś jest to powszechnie praktykowane. Słyszymy od szefa że u niego w zakładzie pracy wszyscy są traktowani równo. Tak jasne, szybko można się przekonać że to nie prawda. Jednak sądzę że my dorośli mimo trudnych sytuacji z tym związanych , poradzimy sobie . Mimo że będzie nam przykro. Dzieci jednak również mają do czynienia z tą ” ròwnością”. Im jest ciężej się z tym pogodzić czy zrozumieć to. Dlaczego jedno dziecko może przynieś zabawkę do przedszkola a ono jak przyniosło to pani zabroniła się tą zabawką bawić?! Uczymy dzieci szacunku, tego że traktować trzeba się wzajemnie z życzliwością i ròwnością . A tu nagle zdeża się ze strony dorosłego z czymś co jest mu tak dalekie od równego traktowania. Pytanie jakie się nasuwa to czy możemy i czy powinniśmy nasze dzieci jakoś uczulić czy przygotować na taką sytuację.
Bardzo smutny, niestety opisujący prawdę, tekst… Dużo ludzi w dzisiejszych czasach kompletnie nie przestrzega podstawowych zasad funkcjonowania w społeczeństwie, mało jest sprawiedliwości, szczerości. Nawet, jeżeli od dziecka uczono nas, aby być człowiekiem dobrym, gdzieś po drodze, niektórzy przeżywają zderzenie z rzeczywistością, powtarzają podpatrzone gdzieś złe zachowania, często nie zdając sobie z tego sprawy…
Żyjemy w świecie, gdzie internet zdominował nasze życie, zwłaszcza młodych ludzi. Jednak wielu z nich uważa, że w sieci są anonimowi. Nie musza przestrzegać żadnych zasad i regulaminów. Ponad interpretują „wolność słowa” nie zważając na to czy obrażają i krzywdzą innych ludzi.
Tego typu we wypowiedzi są często niewyłapywane przez administratora lub ignorowane z pobudek subiektywnych. Myślę, że jesteśmy w stanie w jakimś stopniu zmienić to. Nie będąc biernymi i ignorującymi to zjawisko obserwatorami.
Warto napisać komentarz (w sposób kulturalny) negujący wypowiedz autora. Zwracając czasem uwagę administratora. Jeśli wypowiedzi nie będą całkiem anonimowe i zaleje je fala krytyki, może na niektórych forach cos się zmieni.
Felieton ten nosi nazwę „Świat, w którym przyszło mi żyć…”, co kojarzy mi się ze światem, który chcąc nie chcąc nas otacza ale też z tym, który sami dla siebie wybieramy. W tekście początkowo jest mowa o dzieciństwie i zasadach, jakie są wpajane większości z nas. Myślę, że już wtedy tworzymy swój świat i mały światopogląd. Jako dzieci nikt z nas nie uważał zbytnio na słowa, ponieważ często nam to wybaczano. Podobnie zachowujemy się w świecie wirtualnym. Wydaje nam się, że możemy wyrażać swoje opinie, bo istnieje wolność słowa, bo nikt nie skontroluje tego, co w danym momencie piszemy. Internet przyjmie wszystko, niestety nie zdajemy sobie sprawy z tego, że ponosimy odpowiedzialność zarówno za słowo pisane jak i mówione. Cieszy mnie fakt, że autorka zwróciła uwagę na wagę dawanego słowa, także w postaci regulaminów, które obecnie pomija się klikając jedynie w słowo „akceptuj”. Niestety osoby na różnych forach i grupach nie przywiązują uwagi do tego, co administrator miał na celu tworząc takie miejsce.
Niestety, taki jest świat, w którym przyszło nam żyć. Bardzo wielu chciałoby ustalać swoje zasady i za ich sprawą podporządkować sobie innych. Tkwimy w tym czasami, bo wydaje się nam, że nie można inaczej. Bywa, że się buntujemy, ale wychodzimy na intruzów, którzy czegoś chcą, o coś się dopominają.
Co ma zrobić młody człowiek, który chciałby cokolwiek załatwić sprawnie w urzędzie, przychodni, na poczcie, bez tych zawiłości, nielogiczności działania? Też się buntuje. Powinien jednak podejmować próby w kierunku zmiany.
Przenieśliśmy naszą rzeczywistość do świata wirtualnego z naszymi skłonnościami do koterii, do budowania sympatii i antypatii, wyróżniania tzw. fajnych ludzi, potrafiących się przymilać itd.,itp.
A ja tęsknię zwyczajnie za rzetelnością, mądrością, przyzwoitością…………… miło trafić na taki tekst ….pozdrawiam