Przekornie powiem, że poniedziałek od zawsze kojarzy mi się z początkiem. Świt nie tylko dnia, ale i tygodnia. Czas, kiedy można zacząć coś nowego. Bo im dalej „ w tydzień”, tym bardziej jestem skłonna ulegać takiej niby rutynie. Codzienne obowiązki, powtarzalność wykonywanej pracy i zadań, czyli nihil novi. A w poniedziałek? Po dwudniowym odpoczynku mam ochotę na zmiany, na podjęcie wyzwań, na pozór trudnych. Z uśmiechem podchodzę do życia, nie przerażają mnie pomysły współpracowników dotyczące innowacji.
Świat wydaje mi się bardziej przyjazny, chętniej uśmiecham się do ludzi. Mam w sobie taką wewnętrzną zgodę na to, co przede mną. I zazwyczaj, nawet jeśli zdarza się coś mało przyjemnego, łatwiej mi się z tym pogodzić lub pokonać.
Poniedziałkowe poranki są zawsze uśmiechnięte. Wstaję z myślą, co też mi się dzisiaj przydarzy w pracy, po pracy, wieczorem. Nic nie planuję, niczego nie sprawdzam, idę „na żywioł”. Z naładowanym przez weekend „akumulatorem” wychodzę z domu, jakbym szła na spacer. I wiecie? Najczęściej ta moja radość poniedziałkowa przynosi dobre efekty. Jak magnes przyciąga miłe zdarzenia i sympatię spotykanych ludzi.
Nawet praca sprawia mi więcej przyjemności. Normalne obowiązki, które, gdzieś około czwartku, nudzą i męczą, są łatwiejsze do wykonania, godziny mijają szybciej. Do domu wracam dłuższą drogą, żeby nacieszyć się w pełni tym czasem spokoju. Zakupy nie męczą, nie zerkam nerwowo na zegarek, nie przeszkadza mi kolejka do kasy. Mogę przecież zamyślić się na małą chwilę, posłuchać melodii, która gdzieś w duszy gra.
A jakie są wasze poniedziałki?
Marzena Marczyk
10 komentarzy “Marzena Marczyk, A ja lubię poniedziałki”
Ja też lubię poniedziałek 😉 ponieważ tak jak autorka mam wtedy więcej energii, pomysłów i pozytywnego nastawienia 😉
Będąc uczennicą w szkole nie lubiłam poniedziałków. Wiadomo, fajnie byłoby odpocząć sobie jeszcze jeden dzień. Moje podejście zmieniło się kiedy zaczęłam pracować. Kiedy zdarzył się wolny poniedziałek to się rozleniwiałam. Jakoś ciężko było się zmobilizować Teraz poniedziałek jest taką definitywną kreską pomiędzy wolnym weekendem a tygodniem, kiedy trzeba skupić się w pracy, czy coś załatwić. Organizm jest wypoczęty i wierzę, że zrobię wszystko co planuję. 🙂
A ja mam podobnie. Poniedziałek to początek czegoś nowego. Wiem, że przede mną nowy tydzień pełen zadań. Nigdzie mi się nie śpieszy. W pracy mam napływ nowych pomysłów, które z pełną siłą realizuje. Poniedziałek, pomimo że po weekendzie jestem rozleniwiona, jest siłą napędzającą do życia, do zaczęcia czegoś nowego.
Lubię poniedziałek, jest dla mnie dniem kiedy mogę zacząć wszystko do nowa. Nowe wyzwania,nowe postanowienia. Bo przecież najlepiej jest zacząć od poniedziałku.
Bardzo lubię poniedziałki, szczególnie dlatego, że rozpoczynają nową, piękną, tygodniową przygodę. Zobaczymy co się wydarzy w tym tygodniu.
Poniedziałki. Lubię je (y) . Zwłaszcza po intensywnym weekendzie w szkole. Wyspałam się i za osiem godzin spotkam się z kimś, za kim tęskniłam cały weekend. Ja należę do tych, którzy lubią poniedziałki. Wracam do swoich stałych zadań i obowiązków. Z tym pierwszym dniem tygodnia, życie nabiera swojego rytmu. W poniedziałki robię naprawdę sporo, o wiele więcej niż zaplanuję. Takie podejście do poniedziałku powoduje u mnie znaczny wzrost energii i chęci do pracy zarówno zawodowej jak i nad sobą.
Poniedziałek, cóż fajny dzień. Odkąd pamiętam zawsze lubiłam poniedziałki. Przez weekend moje „akumulatory” zdążą się naładować, więc wstaje rano wypoczęta i uśmiechnięta, nic mnie nie drażni, nie denerwuje. W poniedziałki odnoszę wrażenie, że mogę góry przenosić, że podołam wszystkim przeciwnościom losu. Jestem pozytywnie nastawiona na otaczający mnie świat. Uśmiecham się do ludzi, ot tak po prostu. Rano wychodząc z domu cieszę się na spotkanie z koleżankami z pracy. Lubię poniedziałki bo zazwyczaj jest jeszcze spokojnie, a wszyscy wiemy jak różnie tydzień może się zakończyć, dla jednych lepiej, dla drugich gorzej. Poniedziałek to taki mój „spokojny, pełen wiary poniedziałek”.
Myślę, że taki będzie mój pierwszy poniedziałek na emeryturze. 😉
Ten tekst powinni przeczytać wszyscy ci, którzy nie lubią poniedziałków.
Ja o jednym z takich nielubianych napisałam kiedyś felieton „Nie dam się pokonać”.
Uwielbiam poniedziałki, to właśnie od poniedziałku do piątku ładuję „akumulatory” na aktywny weekend, który dla niektórych jest cięższy niż cały tydzień. Poniedziałki od zawsze kojarzą się z nowym początkiem, wielu ludzi zakłada sobie, że coś zrobią od poniedziałku – więcej czasu dla rodziny, więcej skupienia na pracy, rozpoczęcie której z kolei diety. 😉
Poniedziałki są super, nie mogę już się doczekać kolejnego, wszakże już piątek. 😉
A ja też lubię poniedziałki 😉 da się zaczynać nowy tydzień z uśmiechem na twarzy i jednocześnie nie bać się co przyniosą kolejne dni ..zgadzam się z autorką że nasze nastawienie i pogoda ducha działa przyciągająco ,zaraża swym optymistycznym podejeściem innych ludzi.. Więc odejdzmy od stereotypu i polubmy poniedziałki 🙂