Niegdyś łatwo było odróżnić polską wieś od metropolii. Giees z Panią Haliną o włosach blond. Dziury na ulicy, załatane smołą, bo gminy nie stać. Znajomy pijaczek pod sklepem (ale zawsze grzeczny). Ach, uroki polskiej wsi już dawno poszły w niepamięć. Gdzieżby teraz kto pomyślał, że można napawać się zapachem benzyny z dostawczego żuka, skoro dziś same diesle. U nas na wsi tak się robiło. Ale nie o tym chciałam.
Stoję sobie dzisiaj na balkonie i podziwiam urokliwy widok budowanych pereł deweloperskich. Nagle naszło mnie na wspominki. A wiadomo, jak obywatel Polski wspomina, to obowiązkowo rozpoczyna myśl od „Kiedyś to było”. I tak oto ja, 25 letnia Polka (w sile wieku i z bogatym dorobkiem życiowym), zaczęłam błądzić myślami po czasach dzieciństwa. Jak to kiedyś było zielono, jak dorodne uprawy, jak pól nie sprzedawali pod budowę osiedli. Złote czasy, niczym te zboża co wyrastały na metr osiemdziesiąt. Jako rodowity wychowanek wsi wspominam je z sentymentem.
Wyprowadziłam się 9 lat temu. Nie ubolewam, bo perspektyw nie było tam żadnych (Powiedziała ta, która teraz pracuje zdalnie). Jednak wieś obecną a tą sprzed lat dzieli jedna kluczowa kwestia. Kiedyś w lesie zbierało się grzyby, dziś lasy wycina się pod budowlankę. Albo żeby kornikowe meble produkować. Świat brnie do przodu — można by pomyśleć — lud coraz liczniejszy, mieszkać gdzieś musi. Szkoda tylko, że wszelkie inwestycje całkowicie zabierają nam przestrzeń (A to powiedziała mieszkanka nowego osiedla). Zakłamana jesteś Emilio, oj zakłamana. Dopiero co osiedliłaś się w nowo powstałym miejscu, a narzekasz, że wciąż budują. Bo w zasadzie gdzie mają budować? Gdy na Starym Mieście w Gdańsku postawili apartamenty, to ludzie pukali się w czoło wskazującym palcem. Jak budują na obrzeżach, to też jest źle, bo księżna na balkonie jest oburzona, że jej słońce zakrywa. To co, nie budować wcale? Jeszcze lepiej. To dopiero by były gadki, jaki kraj zacofany i trzeba emigrować, bo nawet nie ma gdzie mieszkać.
Rozmyślając już przy drugim papierosie, jak zwykle dochodzę do tego samego wniosku. Jakby się nie stało, zawsze będzie nie tak. Albo chociaż nie do końca. Nie ma supermarketu— źle, bo gdzie tu zrobić większe zakupy, tym bardziej jak się auta nie ma? Jest supermarket — jeszcze gorzej, bo kiedyś w tym miejscu był tylko uroczy stawek, po którym pływały kaczki.
Chyba każdy z nas łapie się na takich zachowaniach. W końcu to właśnie my jesteśmy najbardziej niezdecydowanym narodem, np. w kwestiach pogodowych. Cały czas motamy się gdzieś pomiędzy „Starczy już tych upałów”, a „Kiedy w końcu będzie ciepło?”. My po prostu już tak mamy i chyba nigdy się to nie zmieni.
Czy to źle? Nie wiem.
Przynajmniej mamy się z czego pośmiać i o czym rozmyślać o poranku na balkonie.
Emilia Kwiatek
2 komentarze “Emilia Kwiatek, Wyjechali na wieś, a wieś… też wyjechała”
Zgada się w 100%. Niestety tak już jest, że jak człowiek coś ma, to tego nie docenia. Jak straci, to tęskni za tym co miał. Błędne koło :-). Ważne, żeby jak najczęściej przybierać optymizm. Niektórzy robią to wbrew swojej naturze i — podobno — wychodzi im to na dobre. Człowiek przyzwyczaja się do takich zachowań :). Jak się będzie ciagle narzekać, to w końcu wchodzi to w nawyk i robimy to nawet bezwiednie.
Ta nasza polska mentalność… narzekanie! Jaki to Polak, czy Polka nie narzeka? Zawsze coś źle, ale jeśli chcemy mieć dobrze, to trzeba o pozytywnych rzeczach rozmawiać i myśleć! Tylko w ten sposób możemy osiągnąć zadowalający nas spokój ducha 🙂 a uwierzcie mi, zawsze może być gorzej, więc uśmiech i głowa do góry! Cieszmy się zawsze z tego co mamy 🙂