Emilia Kwiatek,     „Przyszłem, bo miałem bliżej.  Czyli po co się starać, skoro znaczenie jest to samo?”

 „ A niechaj narodowie wżdy postronni znają,

iż Polacy nie gęsi, iż swój język mają”. /Mikołaj Rej/

 

Bez wątpienia większość z nas słyszała kiedyś ten cytat, jednak nie wszyscy pamiętają o jego znaczeniu. Albo jeszcze lepiej —  nie znają jego znaczenia w ogóle. Wiele osób pewnie zastanawia się teraz, czy zaczynając tekst o poprawności językowej, i stawiając na początku zdania ALBO, nie oszalałam? Otóż moi drodzy, nie. Wbrew opiniom, które przez wiele lat słyszeliśmy od nauczycieli, SJP informuje, iż dozwolone jest rozpoczynanie nowego zdania od spójnika. A osobom, które mi nie wierzą, pragnę przytoczyć słowa Profesora Bralczyka: „WIEM CO MÓWIĘ. W moim kontekście będzie to: „WIEM CO PISZĘ”.

Wracając do cytatu jednego z największych poetów, dla tych, którzy nie wiedzą, lub po prostu nie pamiętają,  nawiązuje on do poprawnego używania polszczyzny. Mówiąc prościej, mamy swój język, nie gęsi, nie koci, nie „szwabski”, POLSKI. Szczyćmy się jego wyjątkowością i używajmy go odpowiednio!

Biorąc pod uwagę fakt, iż od kilku zajmuję się pisaniem tekstów, zaczęłam ochoczo przyglądać się artykułom zamieszczanym na rozmaitych portalach. I są to portale znane, najbardziej popularne, zarówno lokalne, jak i ogólnopolskie. Nie będę wymieniać ich nazw, ale każdy z nas dobrze wie, jakie witryny newsowe w naszym kraju robią największą furorę.

Czytając te dziesiątki artykułów dziennie, z wytrenowanym już wyczuciem zauważania „ortów”, czy błędów stylistycznych, niemalże w każdym natrafiam na ogrom wyżej wspomnianych. Niejeden pewnie powiedziałby, że mam jakąś manię. Owszem, możliwe. Jednak zawsze byłam zdania, że każdy Polak powinien znać PODSTAWY JĘZYKA. Tak, mowa o podstawach, bo przecież sama na co dzień nie mówię kwiecistym językiem poezji, ale „wziąć” zamiast „wziąść” mówię, i „wyłącz” zamiast „wyłoncz” też. Dlaczego więc tak ciężko jest przestrzegać nam tych zasad?

Pytając kiedyś osobę, która prawie w każdym zdaniu obowiązkowo popełniała jakąś gafę językową (coś typu przyszłem, wziełem itepe.), dlaczego nie przywiązuje wagi do poprawnego stylu wypowiedzi, usłyszałam odpowiedź: „Po co? Przecież sens jest ten sam”. No właśnie, więc po co się starać i zapamiętywać jakieś niewytłumaczalne reguły językowe? A może dlatego, że „bynajmniej” to co innego niż „przynajmniej”? To pierwsze można kwalifikować jako synonim słowa „wcale”. Dajmy na to zdanie: „Nie jesteś skromna. Bynajmniej, pycha Cię rozpiera”, zamieniając na „Nie jesteś skromna, przynajmniej pycha Cię rozpiera”. Od razu widzimy, że to drugie nie ma najmniejszego sensu.

Całe szczęście, że w artykułach dziennikarskich na słynnych portalach nie natrafiłam jeszcze na nieprawidłowości typu „wziąść”, bo taki zabieg chyba świadczyłby już o końcu świata. Jednak często spotykam się z wieloma brakami przecinków w odpowiednim miejscu i niepoprawnym umieszczaniu wyrazów, które nijak mają się do całości. Dlaczego?

Prawd może być kilka. Może współczesnym dziennikarzom brakuje czasu, bo redakcje wymagają wykonywania 10 obowiązków naraz przez jedną osobę, a kolejnej nie zatrudnimy, bo: „Akurat mamy trudną sytuację finansową. Portal nie za-ra-bia! Tekst ma być za 5 minut na stronie głównej”. A może dziennikarzom zwyczajnie brakuje oczytania i warsztatu? Albo portale chcą mieć dobry jakościowo tekst za 15 zł. Niestety często widuję tego typu zlecenia na witrynach ogłoszeniowych dla copywriterów. A co najgorsze — zbyt wiele osób do nich się zgłasza.

Nurtuje mnie również pewien fakt. Dlaczego osoby, które piszą ciekawie, z pasją, oraz POPRAWNIE, bardzo rzadko mają szansę na płatny staż w redakcjach? Bo nie mają wyższego wykształcenia? Bo dopiero są w trakcie studiów, nie z papierkiem w ręku, a chętnych jest tak wiele?

Nie jestem nieskromna, ale znam wartość swojej pracy i jestem świadoma, że piszę dobrze. Wiele osób mówi mi też, że moje teksty czyta się ciekawie, niektóre z nutką sarkazmu, satyry. A  prawie żadna redakcja nie odpowiedziała na mojego maila. A jeśli odpowiedziała, to z propozycją darmowych praktyk lub z informacją, że; „Ma Pani imponujące portfolio, ale niestety nie stać nas na współpracę”. I to właśnie przeglądając ich witryny, wyłapuję tyle pomyłek, typu „Szare, jesienne wieczory”, a wnioskując po komentarzach internautów („Kolejny tekst pisany na kolanie”), nie tylko ja je zauważam. Ej! Sorry, czy kilkadziesiąt złotych za porządnej jakości tekst to naprawdę tak dużo? Lepiej wydać 10 i cierpieć, bo artykuł aż w oczy kole czytelnikom? Warto pomyśleć, że oni więcej nie wrócą, i znajdą inną witrynę, gdzie artykuły będzie się przyjemnie czytało w niedzielne popołudnie. 

Nikt nie wymaga od nas przestrzegania sztywnych reguł, które bardzo często są ciężkie do opanowania. Patrząc na czasy współczesne, mogę śmiało powiedzieć, że sprawa poprawnego wypowiadania się i tak została nam bardzo ułatwiona. Puryści językowi akceptują już wiele kwestii, które kiedyś były nie do pomyślenia. Dlaczego więc tak ciężko nam posiąść podstawową wiedzę, żeby nie robić z siebie „tumana”? Nie wiem. Wiem jednak, że poziom lenistwa z dnia na dzień wzrasta coraz bardziej. I to chyba właśnie ono decyduje o naszych umiejętnościach językowych. A żadnych tłumaczeń w stylu „sens jest ten sam” nie zaakceptuję nigdy.

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.