Tak się zastanawiałam, jak to jest w końcu z tym poniedziałkiem. Dlaczego tak wiele osób nie lubi tego dnia? Czy to weekendowe rozleniwienie to sprawia? No bo to trzeba się na nowo zmobilizować, zorganizować, zmotywować, rozkręcić, krótko mówiąc zabrać do pracy.
Wstajemy rano i co? Patrzymy w lustro i nagle… włosy nie chcą się ułożyć, krzywe kreski na powiekach, ciuchy nagle nie pasują, coś tam boli, coś strzyka, znowu zimno, mróz, a tu trzeba z domu wyjśc…same przeciwności losu od samego rana. A może to tylko złe nastawienie? A może tak na przekór, powitajmy ten dzień gorącą kawą, z uśmiechem spójrzmy w lustro, powiedzmy sobie, jak fajnie słonko świeci, a może nawet niech sobie deszczyk popada, albo niech pomrozi trochę, w końcu zima jest.. Potem wyjdźmy do ludzi, pozdrówmy sąsiadów, znajomych spotkanych na drodze…Przecież czy to poniedziałek, czy środa to nie ma większego znaczenia, a ciągłe narzekanie nie sprawi, że pozostałe dni staną się ciekawsze. Nowy dzień, nowy tydzień, nowe postanowienia, zadania, przecież o to w życiu chodzi.
Ciągle na coś czekamy, w poniedziałek na piątek, na weekend, na wakacje, na wiosnę, na święta, a życie nam ucieka między palcami. Poniedziałek, wtorek, środa…styczeń, luty, marzec…wiosna, lato, jesień…święta, wakacje, deszcz, śnieg, słońce i tak w kółko. Dlaczego nie potrafimy cieszyć się każdym dniem, każdą chwilą? Sprawmy żeby ten nasz świat, ten nasz poniedziałek stał się kolorowy.
To zwykły stereotyp, ot każdy mijany, czy zapytany przechodzień na pytanie, czy lubisz poniedziałki, bez namysłu odpowie, że nie, albo głęboko westchnie, albo machnie tylko bezradnie ręką.
Jesteśmy narodem narzekającym ciągle na coś, sceptycznym, to nasza wręcz narodowa wada, musimy na coś narzekać, na pracę, na polityków, na pogodę, na telewizję,no to i w końcu i na zwykły dzień, jakim jest poniedziałek.
Ktoś powie, niepoprawna optymistka ze mnie, ale ja lubię swoją pracę, swój kraj, każdą porę roku, każdy dzień tygodnia, kocham życie i czerpię z niego garściami, cieszy mnie nawet nowa serwetka na stole… a jeśli czasami sobie też ponarzekam…no cóż, Polką jestem w końcu:) Czy jestem inna, bo lubię poniedziałki?
46 komentarzy “Ula Konieczne, Jak to jest z tym poniedziałkiem?”
Otóż to! Bardziej przeraża nas myśl p poniedziałku niż sam poniedziałek. To syndrom niedzielnego popołudnia, no bo co? Leniuchowanie się kończy, czas wolny się konczy, czas dla rodziny, dla siebie…a przecież kolejny tydzień się zacznie, kolejne wyzwania, może sukcesy, satysfakcje…no i bliżej kolejnego weekendu.
Myślę, że od poniedziałku gorsza jest niedziela. W końcu w poniedziałek startujemy, tydzień zaczyna się od nowa i tak kroczek po kroczku zbliżamy się do weekendu. W niedziele od rana krąży po głowie ta przerażająca myśl, że to ostatni dzień laby. Czas leci bardzo szybko.. Chcemy poleżeć dłużej w łóżku, ale szkoda dnia na lenistwo, jeśli jest ładna pogoda, a z kolei gdy zorganizujemy sobie jakieś ciekawe zajęcie na niedziele to wydaje nam się, że minęły dopiero ze 3 godzinki i pewnie jest z 15 a tu już wieczór i czas spać, bo jutro trzeba rano wstać do pracy.
Uważam, że ludzie boją się bardziej myśli o zbliżającym się poniedziałku a w poniedziałek okazuje się, że nie jest to taki straszny dzień. 😉
No i świetnie! Takie podejście do zycia bardzo mi się podoba. Często zganiamy masze niepowodzenia na poniedziałek, a przecież to taki sam dzień, jak każdy inny. Od nas zależy, jak go potraktujemy . Zgadzam się Tobą, jeśli nie akceptujemy naszej rzeczywistości, zmieńmy ją,a nie sxukajmy winy w poniedziałku. Dziękuję bardzo za komentarz.
Ze względu, że mój komentarz gdzieś uciekł (05.03.2017) napiszę jeszcze raz.
Uwielbiam poniedziałki! Dla mnie to dzień odpoczynku – w końcu po weekendzie na uczelni lub po aktywnej sobocie i niedzieli z rodziną. W poniedziałki większość ludzi coś zaczyna, realizują swoje postanowienia, ale każdy dzień jest dobry, żeby zacząć… Przecież z nauką języka, dietą, spędzaniem czasu aktywniej itd. nie trzeba czekać do poniedziałku. Możemy to zrobić tu i teraz. Postanowić i od razu zacząć.
Ludzie dużo narzekają, zbyt dużo, zamiast zacząć się cieszyć, jeśli nie akceptujemy otaczającej nas rzeczywistości zmieńmy coś – nawet jeśli mamy to zrobić „od poniedziałku”. 🙂
Niestety taka prawda:) Zamiast entuzjazmu do nowych wyzwań w nowym tygodniu, jest lenistwo i narzekanie.
Dziękuję za komentarz i pozdrawiam:)
I takie podejście mi się podoba:)
Pozdrawiam:)
Tak właśnie! Wystarczy tylko chcec:)
Proponuję w poniedziałek wirtualną kawusię i ciasteczko:)
Pozdrawiam:)
Biegiem przez życie, ciągła gonitwa, brak czasu…ileż ciekawych, drobnych rzeczy nas omija, pędzimy przez życie autostradą, zamiast zwyczajną drogą , na której warto nawet się potknąc, ale życ! Z dystansem do siebie, do pracy…
Zacznijmy już chocby w najbliższy poniedziałek:)
Dziękuję za bardzo ciekawy komentarz:)
A mi się wydaje, że się realizujesz, może nie we wszystkim, czego pragniesz, ale np.piszesz,ciekawe komentarze, fajnie by było przeczytac Twój felieton, może spróbujesz?
Bardzo dziękuję i również pozdrawiam:)
Przytaczając z tekstu,że nie dogodzi się człowiekowi z powodu jednego dnia tygodnia, to prawda.. Ciężko wcale nie jest wstać rano w poniedziałek, np. do pracy czy szkoły. To po prostu ludzkie lenistwo i chęć przedłużenia sobie o jeden dzień weekendu.
I pomyśleć, że przez moją niepełnosprawność, sam nie jestem w stanie zrealizować tego, czego pragnę. Jednak wszystkim, a przede wszystkim Tobie, życzę, żeby to się udało. Pozdrawiam.
Wielu osobom poniedziałek kojarzy się z ciężkim dniem pełnym pracy i obowiązków,które trudno pogodzić po udanym weekendzie.Poniedziałek dla mnie jest zapowiedzią nie tylko nowego tygodnia ale początkiem nowych wyzwań,zadań, które muszę zrealizować.
A ja czekam na poniedziałki. Do pracy nie muszę wcześnie wstać. Dzieci rano do szkoły wychodzą i ranek mam dla siebie. Spokojnie kawę wypiję, posłucham czego chcę i nikt mi nie będzie przeszkadzał. A potem do pracy idę, gdzie jestem witana słowami „Jesteś wreszcie, kawę zrób bo mam coś słodkiego”. I jak tu nie lubić poniedziałków?! Każdy z nas może znaleźć coś pozytywnego, co zmieni nastawienie do poniedziałku czy innego dnia. Trzeba tylko chcieć.
Też zauważyłam, że poniedziałek szybko mija i zgadzam się, że od naszego podejścia zależy, jak nam on przebiegnie:) Pozdrawiam:)
A czyż nie z obowiązków składa się nasze życie? Obowiązki, praca ale i przyjemności, próbujmy znaleźc dla siebie coś miłego w ten dzień, zaplanujmy coś fajnego, powiedzmy sobie, co tam poniedziałek, już niedługo znowu weekend, tylko przez to ciągłe czekanie zycie nam przecieka między palcami. Pozdrawiam 🙂
He,no cóż mnie te poniedziałki trochę mniej dotyczą, bo mam inny tryb pracy, ja weekend często mam w tygodniu, a dni pracujące w weekend i może powiem jak to wygląda z mojej perspektywy. Weekend ma coś w sobie, wtedy dzień nabiera innego tempa, w domu obecni są domownicy, jacyś bardziej uśmiechnięci, mogący zaplanować sobie dzień po swojemu, bez żadnego spinania się. I to są chwile, dni, kiedy czujesz luz, włączasz inny bieg. Dla mnie nie ważne czy jest to poniedziałek czy piąteczek. Chodzi o to, że niestety człowiek tak sobie zorganizował życie, że ciągle coś musi, społeczeństwo, świat w którym żyjemy uformował pewne ramy, schematy, jednostki czasu, które robią z nas więźniów. Mam dziecko 10 letnie i pamiętam piosenkę, która często była puszczana na dziecięcym kanale Mini Mini, ona oddaje moim zdaniem klimat takiego pędzącego życia doskonale. Zaczyna się od wycia alamu- syreny, potem wchodzi w tło tykanie zegara i tekst :)… Szybko, zbudź się, szybko, wstawaj!
Szybko, szybko, stygnie kawa!
Szybko, zęby myj i ręce!
Szybko, światło gaś w łazience!
Szybko, tata na nas czeka!
Szybko, tramwaj nam ucieka!
Szybko, szybko, bez hałasu!
Na nic nigdy nie ma czasu!
A ja chciałbym przez kałuże
iść godzinę albo dłużej,
trzy godziny lizać lody,
gapić się na samochody
i na deszcz, co leci z góry,
i na żaby, i na chmury,
albo z błota lepić kule
i nie spieszyć się w ogóle…
Szybko, zbudź się, szybko, wstawaj!
Szybko, szybko, stygnie kawa!
Szybko, zęby myj i ręce!
Szybko, światło gaś w łazience!
Szybko, tata na nas czeka!
Szybko, tramwaj nam ucieka!
Szybko, szybko, bez hałasu!
Na nic nigdy nie ma czasu!
A ja chciałbym przez kałuże
iść godzinę albo dłużej,
trzy godziny lizać lody,
gapić się na samochody
i na deszcz, co leci z góry,
i na żaby, i na chmury,
albo z błota lepić kule
i nie spieszyć się w ogóle.
Okropne, że już dzieci o tym śpiewają i że tak już od małego są tresowane widząc jak żyjemy.
Cudownie, gdy człowiek ma dystans do pracy, do świata, gdy wie że na pracy świat się nie kończy, a jest ona tylko środkiem, do tego, by realizować swoje życie takim, jakim sobie wymarzyliśmy w naszych najcieplejszych myślach. Swoją drogą, jakie te piosenki są prawdziwe ” Relax, take it easy!” 😉
Ale jeśli to nam pomaga w życiu, jeśli ponarzekamy sobie na ten nieszczęsny poniedziałek…w końcu jesteśmy wolnymi ludźmi, każdy układa sobie swoje życie po swojemu, nikt za nas go nie przeżyje, żyjmy więc, i albo kochajmy ten dzień, albo nie:)
Zgadzam się! Poniedziałek to nadzieja, to nowe zadania, wyzwania, a przecież to własnie składa się na sukces, na nasze życie. Ucieka nam tydzień za tygodniem,, życie przemyka prawie obok, , sprawmy, by aktywniej w nim uczestniczyc i czerpac garściami zadowolenie i radośc. Wbrew stereotypom:)
Jednym słowem uśmiech najlepszym lekarstwem na wszystko! Tylko od nas samych zależy, od naszego nastawienia, czy polubimy ten dzień, czy nie. Ubarwiajmy naszą codziennośc.:)
Nie zgadzam się ze tym, że poniedziałek jest taki zły. Owszem, ciężko się zebrać czasami do pracy, ale mi np ten dzień zawsze szybko mija;) . Szybciej niż pozostałe dni tygodnia. Myślę, że dużo zależy od tego co nas czeka tego dnia i z kim się spotkamy.
No i jaka piękna recepta na dobry poniedziałek, podpisuję się pod tym wielkimi literami:) Normalnie kocham poniedziałki!
No właśnie, dlaczego wszystkie nasze niepowodzenia zrzucamy na ten biedny poniedziałek. Co on winien, że mamy pretensje do całego świata o swoje nastroje. Czy, tak jak napisałam, jeśli ponarzekamy na poniedziałek, to sprawimy, że inne dni będą ciekawsze i lepsze? Na pewno nie, jaki początek tygodnia, taki cały tydzień. Dziękuję za zatrzymanie się pod moim tekstem:)
Też uważam, że to, jaką mamy pracę ma ogromny wpływ na na nasze nastawienie do poniedziałku. Jeśli jej nie znosimy, to żaden uśmiech do sąsiada czy znajomych, żadne największe nawet słońce nie zmieni faktu, że już w niedzielę będzie nas bolał brzuch , na myśl o tym dniu.
Nie będę oryginalna że stwierdzę iż również nie lubię poniedziałków ponieważ każdy poniedziałek przypomina mi że nadchodzi kolejny tydzień i kolejny… Czas biegnie tak szybko, że aż mnie to przeraża. Nowy tydzień ciągnie za sobą nowe obowiązki, które wypełniają większość czasu i praktycznie nie ma możliwości poświęcenia go przyjemnością, własnym pasjom, dlatego też czekamy z utęsknieniem na weekend aby móc oderwać się od szarej rzeczywistości, by skupić się na sobie i robić to co się lubi.
Nie znoszę stereotypów, podoba mi się Twoje podejście do tematu nielubianych poniedziałków. Zróbmy coś w weekend, sprawmy, że z radością będziemy oczekiwac nowego tygodnia. Zauważyłam pewną rzecz, kiedy narobię się w pracy, w okresie np. przedświątecznym, całe osiem godzin na nogach, wtedy z rozpędu w domu przewracam wszystko do góry nogami i nie czuję zmęczenia, wręcz przeciwnie, wszystkiego mi się chce. Twoja propozycja na aktywny weekend odniesie podobny skutek. Nie będziemy myślec, że to znowu zbliża się poniedziałek, tylko ot, kolejny fajny dzień:) Dziękuję bardzo, za ciekawy i optymistyczny komentarz
Bardzo ciekawy komentarz:) Czasami nasze otoczenie wprowadza nas w ten rytm nielubienia poniedziałków, narzekanie, narzekanie i narzekanie. Pan Henio mi pasuje, kocham takich ludzi:)
Proponuję obowiązki typu pranie, porządki przełożyc np. na środę? Spróbujmy ubarwic ten nasz powrót do szarej codzienności. Potraktujmy poniedziałek, jak dzień przejściowy, przedłużymy sobie w ten sposób dobry humor, a od środy to już żabi skok do kolejnego weekendu:)
Też tak uważam, przecież ile rzeczy odkładamy na poniedziałek, odchudzanie, rzucanie palenia, dobrze by było traktowac ten dzień, jak początek czegoś dobrego. Tylko od nas zależy, w jaki sposób odniesiemy się do tego dnia.Uśmiech, pogoda ducha, optymistyczne podejście i już połowa sukcesu.
To prawda, we wszystkim szukamy usprawiedliwienia dla swojej, jak to nazwałeś, bylejakości. Najprościej zrzucic winę, że coś nam nie wychodzi, na np. poniedziałek, albo zmianę pogody, czy na za niskie czy za wysokie ciśnienie. A pośpiech, to najgorszy doradca, pędzimy przez życie czasami na oślep, gubimy po drodze rzeczy ważne. Szkoda. Bardzo dziękuję za zatrzymanie się i komentarz:) Pozdrawiam:)
To prawda, we wszystkim szukamy usprawiedliwienia dla swojej, jak to nazwałeś, bylejakości. Najprościej zrzucic winę, że coś nam nie wychodzi, na np. poniedziałek, albo zmianę pogody, czy na za niskie czy za wysokie ciśnienie. A pośpiech, to najgorszy doradca, pędzimy przez życie czasami na oślep, gubimy po drodze rzeczy ważne. Szkoda. Bardzo dziękuję za zatrzymanie się i komentarz:) Pozdrawiam:)
Dokładnie tak samo myślę, o nas- Polakach, lubimy wyszukiwać sobie na siłę powodów do narzekania. Niestety i ja często narzekam, no, bo to w końcu poniedziałek! Dzień, który kończy nasz słodki wypoczynek i zmusza nas do ciężkiej pracy. Mimo, że studiuję zaocznie i czasem nie mam wolnego weekendu, i tak narzekam, że kończy się niedziela… Kocham swoją pracę, ale zgodnie ze stereotypem- nie lubię poniedziałku haha 😉
Otóż to:) Poniedziałek to początek czegoś nowego, trzeba umiec cieszyc się chwilą, każdym dniem, carpe diem:) Dziękuję za komentarz:)
W sumie…dlaczego, nie, skoro ma nam to w czymś ulżyc:) Lepiej zgonic wszystkie niepowodzenia na poniedziałek, niż np. wyładowac się na kimś, albo doszukiwac się pecha u siebie. Dziękuję za zatrzymanie się przy mojej refleksji.
Racja, każdy Polak musi codziennie na coś narzekać, bo bez tego dzień byłby stracony. Ja również tak mam, czasami na coś ponarzekam, bo jest powód. Ale w większości staram się dążyć do tego, aby każdy kolejny dzień był lepszy. Nawet poniedziałek, który przez większość osób jest znienawidzony. Ja osobiście poniedziałki lubię, gdy wstaję rano i wiem, że czeka mnie nowy tydzień wyzwań, zadań, które w przyszłości dadzą mi pozytywne efekty. Myślę, że po prostu się tak już przyjęło, że poniedziałek po weekendzie to jest dla niektórych dzień, nie do przeżycia. Ale jest to taki sam dzień jak każdy według mnie, który trzeba jak najlepiej przeżyć. Tydzień składa się z 7 dni i tego już nie zmienimy. Tak było jest i będzie. A może to właśnie poniedziałek jest najlepszym dniem, aby zacząć coś nowego, lepszego?
Poniedziałek początek tygodnia, od którego zaczyna się codzienna rutyna. Wstać, posprzątać, zrobić obiad itd. Nie lubimy poniedziałków , ponieważ są po weekendzie, ale gdyby poniedziałek był jeszcze wolny to wtedy nie będziemy lubić Wtorków. Jednak gdyby w poniedziałek miałoby nas spotkać coś miłego, coś innego niż codzienne obowiązki, nie moglibyśmy się doczekać tego dnia. Wstaniemy wtedy z uśmiechem i nie będziemy nawet narzekać.
Moim zdaniem wystarczy zastosować kilka drobnych zmian organizacyjnych, ktore sprawi, że poniedziałek odzyska dobre imię.
1. należy odpowiednio zakończyć tydzień.Jeśli w piątek, niecierpliwie oczekując na weekend , przekładamy wszystkie sprawy na poniedziałek, oczywiste jest to, że przytłoczeni nadmiarem zajęć w pierwszym dniu pracy poczujemy się zniechęceni.
2. Należy zadbać o swoje dobre samopoczucie. W wolne dni należy zadbać o ruch na świeżym powietrzu, wyspać się oraz nie można myśleć o pracy.
3. Należy być produktywnym i w miarę możliwości zaplanować na poniedziałek zadania, które są interesujące i sprawiają przyjemność.
4. Należy zaplanować na każdy poniedziałek jakiś miły akcent, coś czego nie robimy zbyt często, np. jakaś słodka przekąska lub wyjście do kina.
Może dzięki takim małym przyjemnościom każdy poniedziałek będzie kojarzył się nam z czymś miłym i już nie będziemy na niego narzekać?
Poniedziałek jest pierwszym dniem tygodnia, czyli daje czemuś początek. Często od tego, jaki jest właśnie początek, zależy nasz nastrój w kolejnych dniach. Z powodu braku energii ów początek może nie być najlepszy. Dajemy sobie często usprawiedliwienie dlaczego jesteśmy mniej mili albo mniej wydajni wiadomo: poniedziałek. W taki sposób najzwyczajniej w świecie odwracamy uwagę od siebie i swojej sprawczości.
Zarażamy takim myśleniem innych, albo jeśli sami mają przekonania zgoła inne irytujemy się.
I wreszcie – biedny poniedziałek! Co on jest winien? Niczym czarny kot zbiera baty za niepopełnione winy.
W moim przypadku- patrząc z perspektywy lat , myśl o poniedziałku tkwiła w mojej głowie od przebudzenia się w niedziele, poprzez cały dzień nasilając się myśleniem o zbliżającym się tym koszmarnym wtedy dniu. Ból brzucha od niedzielnego popołudnia był standardem. Moja odpowiedź po latach- dlaczego ? A no dlatego, że miałam pracę, której wcale nie lubiłam, w której działy się różne stresujące sytuacje powodujące owe niedzielne lęki zbliżającej się poniedziałkowej pobudki. Odkąd zmieniłam pracę na taką którą lubię straszny poniedziałek nagle przestał nim być. Niedziela zyskała status dnia relaksu , odzyskałam wewnętrzny spokój i żaden dzień nie jest dla mnie stresujący i witam go z uśmiechem.
Stereotypy zabijają każdą przeciwstawną do nich aktywność czy inicjatywę. Podobnie jest z „nielubianym poniedziałkiem”. Po części jest to nasza cecha narodowa. Gdzieś, głęboko w genach, oraz w utrwalonych zachowaniach wpojonych wychowaniem i wpływem środowiskowym, utrwalił się taki, a nie inny obraz poniedziałku. Trudno się przełamać. Nawet największy optymista westchnie czasem z żalu, gdy po leniwej sobocie i niedzieli, musi się zmobilizować do działania na pełnych obrotach. I może tu jest klucz do rozwiązania. Zamienić, o ile to możliwe, leniwą sobotę i niedzielę na aktywny weekend. Aktywny w różny sposób, zależnie od naszych możliwości fizycznych, logistycznych, potrzeb intelektualnych, a nawet zasobów finansowych. Byle tylko nie był to kolejny okres leniwego „nicnierobienia”. Oderwanie się od codziennego rytmu aktywności zawodowej, przez zastąpienie jej inna, to klucz do poprawy nastroju, formy psychicznej i fizycznej. Klucz do tego, by wchodzić w nowy tydzień z optymizmem. I kto to mówi? To ja, Wasz największy pesymista., którego życie zmusiło do tego, by wszystkie dnia spędzał na stałe w czterech ścianach. Jednak kiedyś wyglądało to zupełnie inaczej, czego i Wam serdecznie życzę.
Hmmm poniedziałek. Wstaję, ubieram się, jem, sprzątam, wyruszam do pracy. Mam jeszcze 30 minut w ciszy. Robię sobie herbatę, sprawdzam co się działo w weekend, włączam komputery i inne maszyny. Otwieram drzwi, po błogiej ciszy nie ma śladu. Jedna kobieta musi zrobić ksero wyników, bo przecież poniedziałek, trzeba iść zająć kolejkę do lekarza (jak co tydzień). Druga pani jest oburzona, bo przecież jest otwarte od 11:30 a nie od 7 rano, jak każdy spożywczak! Przychodzi też mężczyzna w średnim wieku, który czyta książki tylko męskich autorów, bo przecież kobiety tylko do kuchni i łóżka się nadają! Najlepsza jest kobieta z owczarkiem niemieckim, którego jest mamusią i on nie może poczekać na korytarzu, bo to taki titititmamusi i będzie płakał. Po pierwszym napadzie poniedziałkowych demotywatorów przychodzi pani Hania, jak zwykle w niebotycznie wysokich szpilkach „Ale mamy dzień co! Widzę, że jak zwykle dom wariatów. A ja muszę wziąć jakąś książkę, bo przecież muszę się czymś zająć, nie mogę słuchać już tych narzekań!” Potem pan Henio emeryt „Słonko, młoda, ładna, energiczna, olej wszystkich dziadków, idź wieczorem na spacer albo zrób potańcówkę w pokoju! A jak sąsiedzi będą pukać w ściany, to też ich zaproś!” Moje poniedziałki zawsze są związane z szalonymi ludźmi 😉 a ci którzy wiecznie narzekają mogą liczyć tylko na mój uśmiech i miły głos. Co mam się przejmować? To JUŻ poniedziałek, coraz bliżej weekendu 😉
A może dlatego nie lubimy poniedziałków ponieważ po weekendowej sielance musimy z powrotem wracać do szarej rzeczywistości i przykrych obowiązków? Z wolności sobotniej nocy i niedzielnego wyciszenia musimy znów iść do pracy, wstawić pranie, znów gotować? Może dlatego te poniedziałki są tak znienawidzone? Poniedziałek może być mniej lub bardziej kochany w zależności od tego jak go mamy spędzić?
W każdym razie tak jest na greckich wyspach. Dla ludzi żyjących z zegarkiem w ręku, odliczających minuty przy każdej okazji, a i bez niej – także, pierwszy kontakt z wyspiarzami – jest szokiem. U nas pośpiech jest przede wszystkim usprawiedliwieniem dla różnorakiej bylejakości. Brakiem czasu łatamy argumentację tłumacząca nas ze wszystkiego, co jest „nie tak”. Tyle tylko, że tego „nie tak” jest przerażająca dużo i to ono decyduje o jakości naszego życia. O tym ile dajemy z siebie najbliższym. Bliskim. Ale także i sobie.
Poniedziałek- może faktycznie jest tak, że podejście do niego, zależy od naszego nastawienia. Powszechna mentalność społeczeństwa przyczynia się do tego, by mieć do tego dnia negatywne podejście, ale nie każdy się do tego stosuje, bo co człowiek to inne zdanie. Dla niektóych nie ma większego znaczenia czy to poniedziałek, czy piątek, zwłaszcza jeżeli jego weekend jest również pracujący i to jest jego tryb życia, a np. poniedziałek może mieć wolny. Z drugej strony, jeżeli do nowego roku podchodzimy w ten sposób, że zaczyna się coś nowego, coś się kończy, tworzymy postanowienia, wytyczamy cele do zrealizowania- ,, nowy rok, nowy ja”, to może i do poniedziałków w tym przypadku powinniśmy tak podejść, tak jak autorka tekstu to zauważyła. Jakby nie patrzeć, jednak zdrowe i pozytywne podejście do każdego dnia byłoby złotym środkiem, bo kluczem do szczęścia są proste radości.
Całkowicie zgadzę się z twierdzeniem, że my Polacy często na coś narzekamy, ciągle się spieszymy, poganiamy innych. Dni przeżyte w taki „szybki” sposób uciekają nam bardzo szybko i znów będziemy źli, że życie przeleciało nam w zbyt szybkim tempie. Dobrym nawiązaniem do tego felietonu jest życie greckie. Tam wszyscy mają czzas, każdy jest dla siebie przesympatyczny i wita się uśmiechem z drugim człowiekiem. Dlaczego my: Polacy nie możemy tak jak Grecy? W dzisiejszych czasach to chyba pogoń za karierą, pieniądzem i lepszym jutrem. Jakby tak każdy usiadł i zastanowił się, że codziennym uśmiechem i pozytywnym nastawieniem można rozweselać świat, na pewno ludzie byliby milsi, no nie wszyscy, bo i tak znajdą się tacy, którzy stwierdzą, że nie uśmiechamy się do nich tylko naśmiewamy się z nich. W każdym ruchu widzą coś złego. Niestety całego świata nie zmienimy, a szkoda. 🙂
Zgadzam się z twierdzeniem, że my Polacy musimy znaleźć coś na co można ponarzekać. Ale ja osobiście lubię poniedziałki. Poniedziałek to czas gdzie wszystko wraca na właściwe tory po weekendowym rozbiciu, po czyiś urodzinach, imprezce a nawet słodkim lenistwie. Dla mnie poniedziałek jest wyznacznikiem dnia, w którym trzeba wziąć się w garść. Zaplanować cały nadchodzący tydzień tak by czerpać radość z każdego dnia:)
Dziś – w poniedziałek właśnie- widziałam taki cytat „to nie poniedziałek jest zły, to Twoja praca jest do kitu” i coś w tym pewnie jest, lubimy zrzucać odpowiedzialność za nasze nieszczęście na innych, a kiedy możemy zrzucić na dzień tygodnia, to w sumie czemu by nie..?