Uświadomiłem to sobie dopiero kilka dni temu. Wcześniej uważałem, że to bzdura. Że głośne wypowiadanie takich opinii jest przejawem choroby psychicznej lub intelektualnej ułomności. I pewnie uważałbym tak nadal, gdyby nie ten incydent. Żadne znaki na niebie ani na ziemi mnie zapowiadały tego wydarzenia. Ale stało się.
Bliska mi osoba zapytała mnie tego dnia czy zastanawiałem się już nad tym jak urządzić to wielkie wydarzenie, jakim będzie moja 80 -tka. Powiem szczerze, że poprzednie imprezy z tej serii traktowałem jako miłe wydarzenia, które dotyczyły mnie tylko pośrednio, jako uczestnika. Czułem się raz jak 40, raz jak 50 latek, a jakieś tam jubileusze wynikały z kalendarza. Zupełnie tak, jak obowiązkowe święta. Obchodzisz uroczyście i tyle. Ale 80-tka?!
Zabrzmiało to jak wyrok. Ludzie sporo młodsi kojarzyli mi się z niedomaganiem, niedołężnością i czymś takim, co niezbyt elegancko zwykłem nazywać pierdołowatością. Jej fundamentem jest celebrowanie wieku osadzone na epatowaniu swoich ograniczeń ruchowych oraz intelektualnych. Zupełnie tak, jakby manifestowanie niedołężności stanowiło przepustkę do wieczności, jako celu samego w sobie.
Pomyślałem, że to wszystko jest najzwyczajniej niemożliwe.
Nie tak dawno temu oglądałem zdjęcia. Relikt XX-go wieku. Były na nim moje dzieci. Był malutki wnuczek śpiący na moich piersiach. Byłem i ja. I bardzo mi ten klimat ze zdjęć odpowiadał. Czułem się jego częścią. I dopiero to pytanie o 80-tkę otrzeźwiło mnie z iluzji. Odarło ze wspomnień i postawiło oko w oko z rzeczywistością.
A ona jest taka: dzieci mi się posunęły. Wnuk zestarzał i sytuowanie go na własnej piersi groziłoby rychłym uduszeniem. A mnie grozi 80-tka.
Coś tu jest nie tak- zrozumiałem. Ktoś tym wszystkim jakoś dziwnie kręci. Dopiero wczoraj miałem 40-tkę i gratulowali mi wejścia w wiek dojrzałem męskości. Były osoby płci obojgu, które wiązały z tym faktem swoje plany. Każda płeć – inne, ale otwierające przede mną ciekawe perspektywy. Osobiste i zawodowe.
A teraz – gdzie się zjawisz patrzą na ciebie, jak na przeźroczystą szybę. Patrzą, ale ciebie nie widzą. Szyba, to szyba. Chociaż nadal umiesz robić to, co dwadzieścia lat temu czy wcześniej- nikt nie jest już tym zainteresowany. Dla dawnych kontrahentów biznesowych, naukowych, edukacyjnych jesteś gościem z dworcowej poczekalni. Odbiorcą miłych życzeń zdrowia i szczęśliwej podróży. Choć o tej podróży nikt nie mówi, ale każdy myśli.
Reasumując: coś tutaj nie gra. Życie nie może człowiekowi tak najzwyczajniej uciekać i zaskakiwać zaawansowaną starością. Jest to jakaś forma spisku.
Nie wiem jeszcze kogo z kim, ale dojście do tego jest kwestią tylko czasu…